Dość długo nie mogłam się doczekać długich wieczorów… nie wiem do końca dlaczego tak było, ale pragnęłam ich bardzo. Kiedy już nadeszły, i kiedy przyjechał Ojciec… cóż, okazało się że jest problem. W co się bawić?
Szperałam któregoś razu w sieci, szukając czegoś zupełnie innego… i znalazłam. Wdzięczną nazwę: pucholina. Piaskownica w domu. Trochę sprzątania, a ile frajdy… dlaczego nie?
Okazało się hitem, dziecko zniknęło na półtorej godziny. A rodzice razem z nim. 🙂
Radocha że hej 🙂 |
Matka też klepała babki |
Ojcu zostawiliśmy sprzątanie 😉 |
Tymczasem święta już tuż – tuż. Choinka ubrana, karpik czeka na pomidorowo-warzywny sosik a prezenty, pochowane po szafach czekają na odpowiedni moment.
W międzyczasie próbujemy pozbyć się choróbska z domu, gdyż Ojciec anginowy a Matka katarowa.
Ot, taki zgrany duet
Nie słyszałam o takim piasku 🙂
Mokry piach w bardziej sypkiej formie. Zabawa przednia, szybko mozna zamiesc, pozniej wciagnac odkurzaczem. Zamknelismy reszte w sloiku i czeka na kolejny kryzysowy wieczor 😉
98% piasku i 2% polimeru, który powoduje, że nigdy nie wysycha i ma właściwości mokrego piachu. Play-doh też będzie, bo wypatrzył u starszego kolegi i go wciągnęło. Zobaczymy na jak długo własne… 😉 To nieźle, że raptem z kg mąki taka ilość. Jakie ma właściwości? Też mokrego piachu? Jak ze sprzątaniem?
Pucholinę, tudzież mąkolinę. 4 szklanki mąki, pół szklanki oleju. Mieszanie w misce i … tadam! 😉
My u mikołaja zamówiliśmy play-doh… i po cichu też liczymy na szał. O piasku kinetycznym nie słyszałam… co to?
A macie pucholinę czy piaskolinę? Ja Tymowi u Mikołaja zamówiłam 5 kg kinetycznego. Mam nadzieję, że będzie podobny zachwyt… 😉