Decyzje

Pierwszy wpis w nowym życiu. Niepewny, bo zupełnie nie wiem jak się czuję, siedząc sama w 51 metrowym mieszkaniu, pijąc białą herbatę od Teekanne. Herbatę z torebki, choć tych staram się wystrzegać, bo wszędzie trąbią, że mikro plastik i w tych torebkach to odpady herbaciane, a nie prawdziwa herbata. Z małego głośniczka płyną dźwięki tybetańskich mis, a po pokojach roznosi się lekki, dymny aromat palo santo. Jutro minie tydzień odkąd wyprowadziłam się z domu, w którym mieszkałam 15 lat.

W zasadzie nie wiem, co miałabym więcej napisać. Że zamknęłam pewien etap? Ten etap nigdy do końca nie będzie zamknięty – mam dwójkę dzieci, które potrzebują obojga rodziców. Że znalazłam siłę, by zawalczyć o siebie? W chwili obecnej odczuwam permanentne zmęczenie i walczę o każdy dzień, przy okazji czując się jakbym błądziła we mgle, brodząc w bagnie po pas. Gdzie tu walka o siebie? Gdzie siła? Miał być oddech od nieprzyjemnej atmosfery, jest wielka niepewność i jeszcze większy brak sił. Zdaje sobie sprawę, że jest to przejściowe samopoczucie, jednak samo nie przejdzie. Mam świadomość, że muszę przepracować wiele, by móc odetchnąć pełną parą i cieszyć się prawdziwie tym, co zawodowo buduję od kilku dobrych lat. Jednak chwilami zastanawiam się, gdzie podziało się to uczucie ulgi, które miało mi towarzyszyć, gdy nie będę już musiała udawać, że wszystko jest ok. Gdy nie będę musiała wracać do czterech ścian pełnych tak gęstej atmosfery, że nie jedną, a pięć siekier można by powiesić. Teraz, zamiast zastanawiać się jak permanentnie zepsuta relacja małżeńska wpływa na rozwój chłopców, zastanawiam się jak rozstanie rodziców wpłynie na ich dorastanie. Czasem też obojętnie spoglądam na zgliszcza, jakie zostały z mojego życia prywatnego i nawet nie chce mi się tego trącać kijem. Leży sobie sterta gruzu i obie od czasu do czasu zerkamy na siebie nie ufnie. I ani ona, ani ja nie mamy zamiaru – przynajmniej na razie – do siebie się zbliżać.

Nie mam pojęcia jak będzie wyglądać nasze życie za tydzień, miesiąc czy rok. Z drugiej strony: czy to ważne? Mimo, iż w nowej sytuacji czuję się bardzo niepewnie, staram się skupiać na tym co stabilne w moim życiu: praca, wspaniali ludzie, zobowiązania finansowe i brudna kuweta. I wieczorne, braterskie awantury. Dwie porządne, pełne wrzasków pięciolatka mamy za sobą.

Ten post ma jeden komentarz

  1. Pitek

    zmiany … generują nowe a czasami stare sytuacje tylko w nowych ubraniach;
    nie jest proste zdecydować o początku będąc już dawno nie na początku;
    życie jednak to pasmo zmian o kompletnie różnym kalibrze a tylko jedno w nim jest absolutnie pewne dla wszystkich – oby jaj najpóźniej i najlżej ( każdy myśli )
    trzymam kciuki za nowy rozdział bo życie to mimo wszystko piękna książka

Dodaj komentarz