Trzeciego września obchodziliśmy trzecią rocznice ślubu. Niestety – osobno. Wspomnienie ślubu – jak to śluby – jest słodkie, miłe i wywołuje uśmiech na twarzy. Dzień w którym uwieńczona została nasza miłość, przypieczętowane nasze rodzicielstwo… jest jednak gorzki posmak tego dnia. Ten dzień przypieczętował też los przyjaźni.
Najlepiej z tych szalonych dni pamiętam przygotowania i zmęczenie po sesji ślubnej. Och! I jeszcze wspomnienie czytania kartek od gości! Nadzwyczajny moment przed poprawinami, kiedy z Arkiem dorwaliśmy się do nich. Wzruszenie ściskało nam gardła, czytając życzenia od najbliższych. Minęły trzy lata od tego momentu. Mamy trzynastomiesięcznego syna i turbulencje życiowe… a dzielnie trwamy razem ponad siedem lat, z czego trzy legalnie 😉
I już trzy lata minęły, kiedy okazało się że moja przyjaźń jest nic nie warta. Nie będę się rozdrabniać ze wspomnieniami, ale chciałabym wspomnieć o tym, gdyż spotkało mnie w wczoraj coś dziwnego. Nazwałam tą sytuację złośliwym chichotem losu.
Ostatnią imprezą Doroty i moją, był wypad do Malborka w sukienkach w kratkę. Sukienki te – i moja i jej – były wyjątkowe. Przynajmniej dla mnie. Swoją mam do tej pory, bo uwielbiam kratkowe szmatki. Potem, kilka dni po weselu wszystko się sypnęło, a ostatnia rozmowa (o zgrozo przez GG!) zostawiła poczucie że zostałam wykorzystana. Między wierszami zapamiętałam też, że Dorota swoją kratkową kieckę oddała. Temat jest już zamknięty od jakiś dwóch lat. Kontakt zdechł. Czasem tylko zdarzy mi się westchnąć z sentymentem.
W piątek zadrwił z mojego sentymentalizmu los. Trochę okrutnie, ukazując mi ponownie moją okropną naiwność. Idąc zrobić ksero dokumentów, mijałam box krawcowej, a na jej drzwiach wśród używanych ubrań… sukienka Doroty! Spojrzałam na cenę – 5 zł! Przeszłam obok by po trzech minutach wrócić. Oczywiście, kieckę kupiłam… tylko nie wiem po co.
Pisząc te słowa, patrzę na nią i naiwnie wierzę, że przez tą drobną złośliwość ktoś chce mi coś przekazać.
Zanim publikuję ten post, czytam go ponownie. O ślubie – brzmi fajnie, dobrze. Tak jak miało brzmieć.
Tylko słowa o sukienkach brzmią teraz jakoś pusto. A jeszcze w piątek budziły emocje…
wszystkiego dobrego dla Was na kolejne lata :*
ja nie wiem czy sukienkę bym kupiła…raczej nie.
Nie przejmuj się. Nie potrzebnie kupiłaś tą sukienkę, bo teraz będziesz sobie wszystko przypominać. Wiem, że ciężko zapomnieć, ale czasami po prostu trzeba spróbować. Nie jest łatwo wiem. Jeśli będziesz coś potrzebować dla swojego dzieciaczka to wpadnij do mnie 😉 – do Asport-Junior.pl
Niestety takie utraty i rozczarowanie boli cholernie. Też bym kupiła tą sukienkę, choć nie wiem po co. Być może to złagodziłoby nieco żal?
Hmm…. Jola, a po co?
Bo ja do tej pory się zastanawiam …
Ja też bym kupiła te sukienkę hahaha 🙂
Też to gdzieś czytałam, jednak żadna mądra myśl nie złagodzi rozczarowania….
Ta jedna jedyna to największy skarb – szczęściaro 😉
Wrześniowe śluby to najlepsze śluby! 😉
Wiesz, gdzieś kiedyś przeczytałam, że ktoś, kto przestał być przyjacielem nigdy nim nie był. Ja w to wierzę. Okazuje się, że przyjaciółkę mam jedną, jedyną ale wierną.
I oczywiście życzę szczęścia, szybkiego powrotu męża ukochanego!
A my świętujemy w czwartek. 🙂
Klaudyna