Wolność kocham i nie rozumiem…

Jak łatwo zachłystnąć się wolnością rodzicielską. Ten moment kiedy jadąc do domu rozmyślasz, jak będziesz odpoczywać na tysiąc sposobów. Zapominasz tylko o jednym, drobnym szczególe: masz niecałe dwanaście godzin, a przekraczając próg domu diametralnie zmieniasz wizję swojego odpoczynku.

Lecąc do domu zahaczam o Lidla. W głowie słyszę tykanie zegara: czasu cieka, czas ucieka… więc przez sklep niemal przelatuje, strącając łokciem rzeczy, których zupełnie nie potrzebuję. Równocześnie skrupulatnie omijam te, które miałam  na liście. Bo, choć lista zrobiona z rana, to szkoda czasu by na nią patrzeć. Więc nawet nie wyciągam jej z kieszeni, by nie marnować czasu. Stojąc w kolejce, niecierpliwe tupię nogą, i zastanawiam się po jakiego grzyba mi dwa soki, dwie ice tea i jak ja to, do cholerki, dotacham do domu?! Razem ze stertą innych wysoko kalorycznych produktów spożywczych na które normalnie nie zwracam uwagi…  Ale płacę, i tacham. Dzielnie, z językiem po pas, po schodach na drugie piętro. Rzucam siatki w przedpokoju… i cisza. Nikt nie biegnie, nie woła: “mamma!” i nie rzuca się mi na nogi. Pies nie krąży między zakupami wtykając nos w siatki… “dziwne uczucie” myślę sobie by po chwili poprawić się “fantastycznie! fantastycznie!”.
Siadam w fotelu. Zaglądam do komputera. Na facebooku żalę się mężowi, że chyba odpocznę. Nic mi się nie chce, pogapię się w tv a rano ogarnę. Mąż przytakuje, pisze “odpocznij kochanie, poczytaj… “ Trzy minuty potem ganiam ze ścierką, sprzątam, porządkuję, zmywam, odkurzam, ganiam do piwnicy i piorę. Szał. Po trzech godzinach wszystko błyszczy i pachnie czystością. Oglądam Mam Talent, po 22 śpię snem sprawiedliwych. Do dziesiątej. O jedenastej czyszczę na błysk łazienkę, a dziesięć po trzynastej jestem już w autobusie. Jadę do dziecka.
Książka dalej nie przeczytana, szydełko dalej odłożone, ubrania w szafie nie przejrzane… Takie plany były, a ostatecznie na nic ochoty nie starczyło. Wolność się skończyła, dziecko wróciło, na dobranoc zrobiło awanturę bo matka zabroniła lać psa… witaj rzeczywistości!

Ten post ma 4 komentarzy

  1. Paula

    Dobrze ze doba ma tylko 24 h, bo wszystkie bysmy sprzataly dluzej… czy to jakas matczyna choroba ? 😉

  2. Anonimowy

    Nie umiem odpoczywać od kiedy mam dziecko, po prostu szkoda mi czasu 😉 Czasami zastanawiam się skąd mam tyle siły. Ostatnio zostawiłam córkę u rodziców żeby posprzątać dokładniej w domu. Nie wiedziałam od czego zacząć, ale jakoś poszło. Sprzątałam od 10 rano do 20 wieczorem – nie zmęczyłam się ! Odpoczęłam od dziecka, od marudzenia, od wciskania jedzenia, od usypiania.

  3. Paula

    no to teraz mnie przeraziłaś… 😉

  4. Unknown

    Od odpoczywania można się odzwyczaić po prostu… Choć próbować zawsze warto 🙂

Dodaj komentarz