Święta. Wszyscy czekają na ten czas. Rodzinne spotkania, uśmiechy i życzenia. Wielka radość dzieci, bo pod drzewkiem ubranym w błyszczące akcesoria, bogato lśniące zawieszki i łańcuchy piętrzą się góry wyczekiwanych prezentów. Wielkie ochy i achy, życzenia zdrowia w czterech ciepłych ścianach. Bo przecież w dzisiejszych czasach to zdrowie jest najważniejsze.
Wiesz, co powiedziała Ciocia? Że w tym roku dodatkowe nakrycie jest dla tych, co bronią granicy. – powiedziała moja siostra, gdy znalazła mnie ukrywającą się w pokoju mamy. Tylko przez krótką chwilę zagotowało się we mnie.
Do teraz czuję smutek.
Chwilę przed narodzeniem Zbawiciela, dzieciątka w które wierzy naród Polski, które swoim życiem uczy miłosierdzia i bezwarunkowego miłowania bliźniego. Chwilę przed jedną z najważniejszych nocy w roku, prawdziwy chrześcijanin twierdzi, że trzeba bronić granicy.
Przed dwuletnimi dziećmi marznącymi w lesie.
Przed umierającymi z zimna i głodu kobietami.
Przed ludźmi, złapanymi w pułapkę chciwego i bezwzględnego białoruskiego reżimu.
Pozory, sztuczne uśmiechy i pompowana radość. Ulga, że tuba propagandy skutecznie zwalnia nas z samodzielnego myślenia. Ślepa obrona dogmatów sprzedawanych nam przez kanały władzy, która całkiem legalnie mówi nam jak mamy myśleć. I wmawia, że możemy świętować urodziny Chrystusa, gdy za progiem umierają samotni ludzie. Rozgrzesza nas, ponieważ uprawnienia kupiła od hierarchów Chrystusowego Kościoła.
To smutne święta.
W ciężkich czasach przychodzisz do nas Dzieciątko.
Czasach bezwzględnych podziałów i zimnych serc.
W czasach, gdy ślepa wiara zwalnia nas z odpowiedzialności bycia… człowiekiem.
Źródło: facebook.com |
Źródło: facebook.com |