Samotna matka

Któregoś razu, gdy tylko otworzyłam oczy wiedziałam, że będzie źle. Od lat nie miałam migreny. Ale ta przypomniała sobie o mnie i to w najmniej odpowiednim momencie. Dzień wycięty z życiorysu.

Jeszcze na drugi dzień czułam sztywny kark i ogromne osłabienie. W przerwach między niespokojnymi drzemkami w głowie kołatały się równie niespokojne i rozżalone myśli. Wszystkie chaotyczne, ale dobrze je pamiętam. Tak jak pamiętam wielki żal, że nie jestem w stanie zająć się własnym dzieckiem. W tym momencie należy się pokłon dla mojej teściowej, która szybko zareagowała i zabrała Szyma do siebie.
I pokłon dla wszystkich samotnych matek, które muszą mierzyć się same z wszelkimi przeciwnościami.
Będąc żoną męża emigranta, do tej pory nie myślałam o sobie w kategoriach słomianej samotnej matki. Jednak dzień z migreną dał mi możliwość (a przynajmniej tak mi się wydaje) poznania trochę tematu od strony emocjonalnej.
Takiej bezradności nie doznałam od lat. I choć co wieczór zmagam się w jakiś stopniu z samotnością, to ta migrenowa samotność rozłożyła wszystkie wieczorne na łopatki. Żal, który czuje się w czasie cierpienia, gdy jest się samemu jest ogromny. A świadomość, że jest ktoś, kto powinien być przy Tobie ale najzwyczajniej być nie może, zżera od środka. I na pewno nie pomaga w lepszym samopoczuciu.
U mnie był to jeden dzień. Następnego już zbierałam się “do kupy”. I może nie dlatego ze chciałam, bardziej że musiałam. Jeden dzień, który przez moment kazał mi pomyśleć że są  kobiety silniejsze ode mnie. 
I tak na prawdę to dobrze mam… 
Bo mój mąż niedługo znowu przyjedzie…

Dodaj komentarz