Odchudzająca przygoda Matki

Osiem lat fachowo się migałam. Życie stwarzało mi sytuacje, w których śmiało mogłam powiedzieć “nie” i argumenty były niepodważalne. Choć czasem przez myśl przemknęło: “może jednak by się przydało”, a lata jazdy z mężem sprawiły że przepisy jako tako znałam… aż w końcu przyszedł dzień że wszystkie “nie” skumulowało się. Padło ciche i lekko wystraszone: “chyba tak”. I nawet nie zauważyłam kiedy, trzydzieści godzin nudnej teorii minęło jak z bicza strzelił. Na pierwszą praktyczną lekcję matka szła mrucząc pod nosem: “sprzęgło, hamulec, gaz… sprzęgło, hamulec, gaz…”

Trzydzieści godzin porażająco nudnej teorii. Nudnej nie dlatego że przepisy ruchu drogowego są nudne. Po prostu są i trzeba je znać. Ale kiedy ktoś, przekazuje je w sposób mega nudny… po trzy godziny trzy razy w tygodniu, to nagle wizyta u fotografa by zrobić oficjalne zdjęcie i kolejka do lekarza specjalisty by w 3 minuty wydać  150 zł to Pikuś.
Pisząc te słowa, mam za sobą pięć godzin wyjeżdżonych. Przez ten czas zauważam same plusy części praktyczniej kursu na prawo jazdy.  Po pierwsze, już po pierwszej godzinie czujesz że jesteś o kilogram lżejsza. Pięć godzin to 5 kg do tyłu! 😉  Po drugie, pełna koncentracja i skupienie sprawia, że zaczynasz mruczeć do siebie. Co więcej, nie zwracasz na to uwagi nawet wtedy, gdy już skończysz lekcję jazdy. Konsekwencją mruczenia do siebie (po trzecie) jest samoczynny wzrost kreatywności, co pobudza słowotwórstwo kursanta,  np. “Nie zagapiuj się Gołębiewska!”  No i chyba najważniejsze (po czwarte): im dłużej jeździsz tym bardziej realne staje się ponowne wbicie w ubrania o rozmiarze 36 (następstwo pkt.1). Nie trzeba dodawać, że można dowiedzieć się sporo ciekawych rzeczy: np. zasada działania ABS… albo jak sprawdzić poziom oleju silnikowego… albo jak kopnąć egzaminatora w dupę i poprosić by sprawdził światła hamowania, i kulturalnie wytłumaczyć mu że jak puścisz hamulec to owe światła zgasną. W końcu jest tylko egzaminatorem – nie musi tego wiedzieć. A sprzęgło puszcza się powoli i płynnie, a nie tak, jak kopie się swojego chłopa – raz a dobrze…
Taaak, kurs na prawo jazdy to wielka odchudzająca  przygoda dla matki. Każda kobieta, która po ośmiu latach dojrzeje do zapisania się na lekcje znajdzie coś dla siebie. Jednak przede wszystkim powinna znaleźć instruktora z którym złapie wspólny język. A instruktor pokarze Ci że potrafisz, nawet jeśli do końca w to nie wierzysz…

11845910_10203673924602350_1857709876_n

Ten post ma 4 komentarzy

  1. Paula

    A ja zawsze miałam tysiące wymówek by nie iść. Aż życie zmusiło…

  2. Paula

    Ja bym powiedziała, że dopiero zaczyna 😉

  3. klaudyna

    Ojej! Zazdroszę! Ja tak bym chciała prawko zrobić!
    Ale zawsze mam pilniejsze wydatki…! 😉

  4. Anonimowy

    Dawaj kochanie dawaaaj !!! 8 lat mojego cierpienia powoli się kończy : ***

Dodaj komentarz