Mamo, strzelają…

Wielokrotnie pisałam już jak zmienia się spojrzenie na świat, kiedy stajesz się rodzicem. Całe dziewięć miesięcy mierzyłam się z ciężarem odpowiedzialności jaki czułam za nowe życie. Nie ukrywam, że myślenie o tym było trochę przerażające. Świadomość powołania nowego życia była powalająca, a odpowiedzialność za jego kształtowanie równie ciężka.

Nie znam cudu nagłej, nieposkromionej i wielkiej matczynej miłości. Wspominałam już chyba kiedyś, że jedyne co pchnęło mnie do wstania z łóżka na krzyk dziecka to odpowiedzialność i poczucie obowiązku. Nie czuje się też przez to gorszą matką, nie mam wyrzutów sumienia. Do kochania własnego dziecka dojrzałam.
Gdyby też ktoś chciał mnie umieścić w jakimś modelu macierzyństwa, to z góry mówię: Matką Polką nie jestem, nie byłam i nie będę. Nie panikuję gdy Szym krzyczy próbując postawić na swoim, nie rusza mnie “co ludzie pomyślą”. Nie wiem co znaczy kołysanie dziecka na rękach by zasnęło i absolutnie nie boję się mówić innym, że to ja decyduję, bo to moje dziecko. Ja mówię: typ nie – Matka Polka, ktoś inny powie: rodzic wygodny.

Wszystko jedno.

Do dziś jednak zdumiewa mnie, z jaką łatwością przyjęłam na barki odpowiedzialność za Szyma. Nie było już czasu, by myśleć o jej ciężarze. Trzeba było po prostu działać. Więc działam do dziś.
Są jednak momenty, kiedy ciężar odpowiedzialności za życie mojego dziecka wgniata mnie w fotel. Dusi i przygniata. Zaciska gardło i sprawia że jedyne co jestem w stanie zrobić to usiąść i płakać.
***
Wiadomości nie oglądałam chyba z dwa tygodnie.
Czas zobaczyć co dzieje się na świecie. Włączam telewizor i …
cholera, reportaż o dzieciach.
Cholera.
O dzieciach z krajów objętych wojną.
Cholera.
Ukraina.
Operator pokazuje parę kobiet, rozmawiają z reporterką. Jedna z nich trzyma dziewczynkę na rękach. Dziecko spogląda w kadr kamery… 
“Mamo, strzelają” mówi

***
Właśnie w takich momentach przygniata mnie odpowiedzialność za moje dziecko. Właśnie wtedy na wszystko patrzę przez pryzmat macierzyństwa, a serce ściska stalowa obręcz. To jedyny moment kiedy zamieniam się w Matkę Polkę płaczącą nad każdym utraconym dzieciństwem. Zabranym przez brutalny i nie zrozumiały świat dorosłych.
A przecież, z każdego Dziecka Wojny, wyrośnie dorosły człowiek. Człowiek, który na zawsze pozna smak niepewności i strachu. Nie wspomnę już o tych odebranych życiach, które jeszcze na dobre się nie zaczęły. 
A już skończyły.

Ten post ma jeden komentarz

  1. Unknown

    To prawda. Ja też nie czuję się przewrażliwioną matką, ale filmów (że o wiadomościach nie wspomnę) gdzie dzieciom dzieje się krzywda oglądać nie mogę. Tak jak parę tygodni temu tej historii z Syryjską dziewczynką, która bała się aparatu bo myślała, że to broń, a i tak zrobili jej zdjęcie…

Dodaj komentarz