W weekend mieliśmy niespodziankę. W zasadzie można pokusić się o stwierdzenie, że nasza majówka zaczęła się ósmego maja i skończyła dziesiątego. Odwiedził nas Ojciec. I zabrał na wycieczkę do zoo.
Weekend zdecydowanie był za krótki. Jak każdy, gdy ma się tylko chwilę w trójkę. Tyle rzeczy chciałoby się zrobić, tyle osób zobaczyć… no nie da się. Ale tym razem na spokojnie. No prawie, bo z rozpędu nie wzięliśmy wózka, ale nasze dziecię dzielnie znosiło chodzenie na własnych nogach. Jednak jak się okazało, największą atrakcją było Mini Zoo i karmienie kóz listkami. Kozy wygrały z papugami, gepardem i małpami… były po prostu bezkonkurencyjne…
Jedyne co mogło zachwycić bardziej niż kozy… to kopara pod blokiem. W zasadzie, każdy spacer z głowy…
Nie ma jak w ZOO 🙂 My czekamy aż Ignaś podrośnie i będzie mógł z nami się świadomie wybrać. Pozdrawiamy