Lekarz prowadzący ciążę

Pierwszą ciążę prowadziłam prywatnie. Ciąża była normalna, bez komplikacji w całym swoim przebiegu. Mimo zmiany sytuacji życiowej udało mi się opłacić wszystkie wizyty oraz badania z własnej kieszeni. Tym razem jest inaczej. I tak jak przewidywałam, wcale nie kolorowo. 
Według polskiego prawa podstawowa opieka zdrowotna dla kobiet w ciąży jest bezpłatna. Podobnie jak opieka dla dzieci do lat 18. Oczywiście, najlepiej gdy opłacamy składki zdrowotne (jakie one są każdy wie), tak dla naszego spokoju. 
Prawo prawem, a rzeczywistość swoje. Szczególnie gdy mówimy o małych miejscowościach. Wybór rzeczonych specjalistów słaby, żeby nie powiedzieć nikły. Zdecydowałam się jednak na jedną panią lekarz, która ma kontrakt z NFZ i dobrze wyposażony gabinet w moim mieście. Niestety owa pani nie należy do uprzejmych osób, a dodatkowo jak się okazało, kontrakt z NFZ traktuje jako przykrywkę do wyciągania pieniędzy od pacjentek. A już na pewno z lekarzem prowadzącym nie ma wiele wspólnego. 
Do lekarza prowadzącego powinno mieć się pełne zaufanie, i do niego kierować pierwsze kroki, gdy coś niepokoi przyszłą mamę. Tym bardziej, jeśli ten lekarz przyjmuje codziennie. Kiedy ja z takim problemem zgłosiłam się do swojego lekarza, ten kazał mi zapłacić za wizytę, gdyż jak stwierdził – dezorganizuję mu pracę a o pieniądze nie będzie się szarpał z funduszem. W pierwszym odruchu zapłaciłam, gdyż chciałam wiedzieć, czy wszystko jest ok. W drugim – napisałam skargę do NFZ i Rzecznika Praw Pacjentów. 
Sprawa się jeszcze nie skończyła i nie wyjaśniła, ja jednak w 20 tygodniu ciąży musiałam znaleźć nowego lekarza. Ów “nowy” lekarz na wstępie poinformował mnie, że “prowadzi Pani ciążę u pani B. To nie jest koncert życzeń!” I  w taki uprzejmy sposób zaczęła się nasza współpraca. 
Co prawda jestem dopiero po jednej wizycie u tego pana, a z zasady daje zawsze drugą szansę na poprawę. Na kolejnej nie dam się zaskoczyć, i czekam na nią z lekką niecierpliwością. Być może się okaże, że muszę trafić do kolejnego lekarza. 
Jak na razie mam tylko jeden gorzki wniosek: kiedy płacisz za wizytę – jesteś klientem. Kiedy korzystasz z wizyty refundowanej (za którą pośrednio też płacisz) – jesteś żebrakiem

źródło: internet

Ten post ma 2 komentarzy

  1. Paula G.

    Dlatego właśnie uważam, że najgorsza jest bierność i ciche przyzwolenie.

  2. Karolina Żynda

    Niestety sama prawda to co napisałaś. Ja sama chodzę prywatnie. Dla swojego świętego spokoju, chociaż nie powiem, porządnie szarpie to mój domowy budżet. Ale nasłuchałam się tylko opowieści o prowadzeniu ciąży na NFZ, że doszłam do wniosku, że jakoś stanę na głowie i się poświecę te 9 miesięcy. Ostatnio rozmawiając ze znajomą usłyszałam, że jeden lekarz ode mnie z miasta wymaga żeby przyjść do niego prywatnie jeśli chce się poznać płeć. I kompletnie nic nie mówi matkom o stanie dziecka ani tym co widzi w USG…

Dodaj komentarz