Klaps społecznie wykluczony

Dzięki dużemu zaangażowaniu mediów, rosnącej świadomości społeczeństwa zaczyna dużo mówić się o przemocy wobec dzieci. Jednak dotychczasowe doniesienia wspomnianych wyżej mediów pokazują że efekty tego typu kampanii są mierne. Uzyskują tylko tyle, że dzielą rodziców na lepszych i gorszych. Czy warto?

Nie mi oceniać, słuszność wydanych pieniędzy na tego typu akcje. Jednak słuchając dziś audycji Za a nawet przeciw nie usłyszałam nic konstruktywnego, absolutnie nic. A ubolewanie redaktora nad przysłowiowym klapsem wprawiło mnie w osłupienie. Jedyne co dostrzegłam w całym tym bajdurzeniu psychologów, to właśnie wspomniany przeze mnie podział rodziców.
W tego typu kampaniach na równi stawia się klaps z przemocą. W dzisiejszych czasach nie trzeba być profesorem psychologii czy mieć doktorat w tej dziedzinie, ani zakuwać milion godzin w bibliotece by dokopać się do definicji przemocy choćby według WHO:
“Celowe użycie siły fizycznej lub władzy, sformułowane jako groźba lub rzeczywiście użyte, skierowane przeciwko samemu sobie, innej osobie, grupie lub społeczności, które albo prowadzi do albo z którym wiąże się wysokie prawdopodobieństwo spowodowania obrażeń cielesnych, śmierci, szkód psychologicznych, wad rozwoju lub braku elementów niezbędnych do normalnego życia i zdrowia “

Należy tu zwrócić szczególną uwagę na celowość, jaka została zawarta w tej definicji. Cel jest negatywny, szkodzący i moralnie godny potępienia. Skutkiem przemocy są cielesne obrażenia lub/oraz szkody psychologiczne ofiary.
Ofiarą może być dorosły, nastolatek, dziecko.
Swojego czasu wchodząc na niektóre blogi parentingowe trudno było nie zauważyć banerów “Kocham, nie daję klapsów”. W zasadzie przypomniało mi się to dziś, właśnie w trakcie słuchania radia. Rasowa segregacja na lepsze – gorsze rodzicielstwo, próbujące wmówić wszystkim na około że jestem rodzicem cyborgiem, którego nie dotyczą negatywne emocje a nieposkromione pokłady cierpliwości czerpię z filozofii zen.
Wiecie co robią tego typu akcje? Odbierają pewność siebie normalnym rodzicom, sprawiają że publicznie czują się niepewni swojego rodzicielskiego autorytetu, swoich decyzji. Wiem to, bo sama tego doświadczyłam. Nie tak dawno, bo wczoraj. Byłam zmęczona, bolała mnie głowa, kreatywność poziom zero i jedyne na co miałam ochotę to wskoczyć do wyrka i zniknąć. A trzeba było jeszcze dotrzeć do domu. Wszytko było by proste, gdyby mój synek nie zażyczył sobie by wziąć Go na ręce i otworzyć parasolkę. Bo tak bardzo mu się podobała ta “zabawa”. No cóż, konsekwentnie (słowo wielokrotnie powtarzane przez rodziców którzy kochają więc nie klepią) odmawiałam udziału w zabawie, gdyż dla mnie oznaczało to niesienie na rękach piętnastokilowego dwulatka przez następne 15 minut. Krzyk na całe osiedle, prawdziwe łzy i histeria. W tamtej chwili było mi wszystko jedno, i byłam gotowa trzymać Go za rękę i cierpliwie brnąć do przodu z opierającym się Szymem. Dziś, po tej audycji dotarło do mnie że stałam się  niejako ofiarą nagonki na rodziców.
Nie katuje swojego dziecka, nie bije go regularnie pasem, by móc spokojnie oglądać telewizję czy wmusić w niego śniadanie/obiad/ kolację.
Osoby które to robią, po pierwsze nie zasługują na miano rodzica, a po drugie mają w nosie ( by nie powiedzieć w dupie) tego typu akcje społeczne. Przeciętny obywatel nie ma na tyle odwagi by zwrócić im uwagę czy zareagować w sposób odpowiedni. I właśnie Ci przeciętni obywatele znajdują w sobie tyle odwagi by normalnym rodzicom wytknąć ich błędy i wypowiedzieć się na antenie radia jak to oni wspaniale ze swoimi dziećmi rozmawiają. I nigdy ale to przenigdy nie zhańbili się klapsem.
A potem ci sami przeciętni i porządni obywatele wypowiadają się w telewizji” “to była taka spokojna rodzina”…
Osobiście uważam, że zamiast zajmować się segregacją rodziców, powinno się szkolić pracowników MOPSu by nie przeoczyli więcej takich dzieci jak dwuletni Szymon z Będzina. By służby takie jak policja, straż miejska, ośrodki adopcyjne nie bały się myśleć i używać mózgu.
Czasem przydałyby się też porządne kontrole okulistyczne by już więcej nie było stwierdzeń w wiadomościach że “służby nie dopatrzyły się nieprawidłowości”.

Ten post ma 4 komentarzy

  1. Paula

    Również nie uważam, żeby klaps był czymś dobrym. Ale uważam, że trzeba rozdzielić klapsa od przemocy. To zdecydowanie ogromna różnica. Nie dajmy się zwariować…

  2. Unknown

    Klaps- to jest temat trudny. Jedni są za, inni przeciw. Ja jestem przeciw i myślę, że nie jest on potrzebny podczas wychowywania dzieci. Jest milion innych sposobów, które fizycznie nie ranią. Pozdrawiam!

  3. Paula

    Poprawiłam link więc powinno być już ok. Podaje tu też jak coś: http://www.polskieradio.pl/9/302/Artykul/1454667,Czy-akcja-Kocham-Nie-Bije-nadal-jest-potrzebna
    pokrótce chodzi o akcję mającą zapobiegać przemocy wobec dzieci. Tak jak wspomniałam w tekście, według tej akcji każdy rodzic któremu zdarzy się np. dać po łapkach dziecku to rodzic zły, używający przemocy. Kampania wyraźnie dzieli rodziców na czarnych i białych. Ci co siebie wybielają chętnie o tym mówią ujmując innym. Bądźmy poważni, tego typu kampanie to wzorcowy traf kulą w płot.

  4. Margot

    Kurcze, nie mogę otworzyć linka do tej audycji i nie wszystko rozumiem. Dlaczego poczulas się ofiarą nagonki na rodziców?

Dodaj komentarz