Od dłuższego czasu obserwuję nowy trend w Szymonowym życiu. Pomijając wielkie zafascynowanie światem zwierząt syn nasz, ku wielkiej radości matki, uwielbia książeczki. To po nie sięga najczęściej w ciągu dnia i głośno opowiada co widzi wydając całą kanonadę dźwięków. I bardzo rzadko ogląda je sam. Każda opowieść zaczyna się od: “mama!”
Książeczek mamy już sporo, jednak wychodzę z założenia że książek nigdy nie jest za dużo. Czy dla dziecka czy dla matki. Jeśli jeszcze się wie, gdzie je dostać w naprawdę fajnych cenach… o zakupowy szał nie trudno. Tym razem jednak w Arosie kupiłam książeczki tylko dla Szyma.
Hitem okazał się wybór dwóch książeczek Erica Carle, o kolorach i gąsienicy. Co prawda do nauki kolorów Szym jest jeszcze za mały, ale fakt że książeczka jest przecięta w poprzek na prawdę fascynuje malucha. No i bardzo ładne kolorowe obrazki przyciągające oko. Natomiast książeczka o gąsienicy głodomorze (Szymowe “mniam-mniam!” też na czasie) jest idealna gdyż ma i zwierzątko (można tak powiedzieć o gąsienicy z wytrzeszczem?) i mnóstwo jedzonka. Przecież autor nie dopuściłby do śmierci głodowej zielonego robala, na co dowodem są ponadgryzane jabłka, gruszki, truskawki…
Dodatkowo książeczki wyglądają na dość solidnie wykonane. Nie wiem tylko czy to dlatego że są nowe, ale jeśli faktycznie takie są, to przeżyją starcia z niespełna dwuletnim Gnomkiem.