Etap

Syn ma etap. Etap lania wszystkiego co podwinie się pod rękę. Poduszka, maskotka, ściana, stół, pies, matka… to ostatnie stworzenie bije się najlepiej…

Często bawimy się w gilgotki. Albo fikanie, czy skok – tańce. I choć matka wie ile ryzykuje, to z chęcią odpowiada na zaczepki syna, bo uśmiech – czy też śmiech, dziecka jest jak promyk słońca w pochmurny dzień. Tylko że ten zazwyczaj kończy się gradobiciem. Albo raczej… matko – biciem.
Jest też lanie z zaskoczenia, lub bez przyczyny.
Dziś na przykład w końcu się doigrałam i zostałam porządnie znokautowana w nos. Z główki. Tak, że nie tylko ja poczułam jak chrupnęło, ale usłyszał mąż. Pisząc ten post jeszcze wspominam gwiazdozbiory jakie zwiedziłam zaraz po tym jak dotarło do mnie co się dzieje. I czuję, jak mój nos żyje własnym nieszczęściem.
Mąż był w takim szoku, że wziął dziecko na ręce, żona musiała pozbierać się sama. Wśród śmiechu, bólu i łez.
Taki to etap ma dziecko.
Pytanie czy matka dożyje jego końca… w jednym kawałku.

Ten post ma 2 komentarzy

  1. Paula

    Ochraniacze to nie wszystko jak widać…. jeszcze potrzebny dobry refleks… 😉

  2. Unknown

    Hmmm, musicie zaopatrzyć się w ochraniacze i przeczekać ten etap… 🙂

Dodaj komentarz