2+2

No i już. Po wszystkim. Dnia 04.09.2018 r. na świecie zjawił się Oskar. Oskar Olbrzymi ważył 3520 g i mierzył 56 cm. Prawdziwy gigant wśród noworodków. Żarłok nieziemski, cudak przesłodki i śpioch zawodowy. Dla odmiany dziecię to przyszło na świat w Malborku. I na prawdę, powiem Wam szczerze, to była najlepsza decyzja jaką podjęłam pod wpływem chwili. 

Długo rozważałam gdzie i komu powierzyć swoje i dziecia zdrowie i życie. Zdecydowałam się na Powiatowe Centrum Zdrowia Sp. z o. o. w Malborku, bo mimo że w Sztumie nie było źle… ani dobrze to czegoś mi brakowało. Było neutralnie.
Tymczasem w Malborku – mimo że oddział w remoncie to standard opieki bardzo wysoki. Panie położne bardzo sympatyczne i pomocne, lekarze mili i kontaktowi – każdą informacje przekazują, tłumaczą. W powietrzu unosi się domowa atmosfera, życzliwość i uśmiechy personelu. Gdyby ktoś mnie zapytał gdzie rodzić, bez wahania wskażę Malborski szpital.

Tymczasem pewnie zastanawiacie się, gdzie byłam jak mnie tu nie było.

A no, niestety druga cesarka dała mi trochę w kość, a teraz nieprzespane noce, obrażający się przedszkolak i jesienne przeziębienia organizują mi życie. Więc gdy już siadam wieczorem, i przejdzie mi przez myśl że: wy-pa-da-ło by coś napisać… to mi się po prostu nie chce. Zazwyczaj kończy się na tym, że idę spać  i tyle.

A pisać jest o czym.

O wiaderku do kąpieli Tummy Tub, które poznałam przez przypadek, nabyłam pod wpływem chwili i uważam nie tyle za ciekawe co niesamowicie wygodne dla dziecka i rodzica.

O odkryciu skarpetkowej książki, która okazała się tak cudna w swej prostocie, że Szym czyta ją co wieczór i muszę zamówić drugą część bo z pierwszej opowiastki znamy już na pamięć…

O wizytach miłej Pani położnej, która poleciła mi do picia… łuskę kakaową, i choć nie miałam pojęcia co to, to dziś zapijamy ją ze smakiem dwa razy dziennie.

O buncie pięciolatka, który zazwyczaj wieczorem mówi “kocham Cię nawet gdy się złoszczę” a co dzień funduje Ci huragan i karczemne awantury z trzaskaniem drzwiami. I to takim trzaskaniem, że nawet pies chodzi na palcach…

O tym, że w między czasie zdążyłam jeszcze uszyć dwie wypasione czapy dla dwóch małych dziewczynek, a w “poczekalni” leży parę projektów, które zamierzam zrealizować jeszcze w październiku…

Moi mili, zabieram się za to wszystko już za chwilę…

Tylko się wyśpię trochę… 😉

Szym i jego ulubiona zabawka - lina

Dodaj komentarz