Soboty bywają ciężkie. Aby je przetrwać, polecam znaleźć jakiś patent. Naszym jest wywiezienie starszaka do babci w Malborku. Nie oszukujmy się, mieć w domu dwóję a jednego to znacząca różnica.
Zupełnie przez przypadek zrobiła się z tego tradycja, a sobota jest dniem wyczekiwanym przez Szymona. Zdarza się, że już w środę od rana padają pytania o sobotni wyjazd. Dla starych to dzień inwestycji w zawartość lodówki. Dla dziecka radocha…
Zdarza się też, że matka doczekuje takiej soboty, że starszak przychodzi i pyta:
– Czy jadę dziś do wujka?
– No tak, zaraz się ubieramy i jedziemy
– Ale ja miałem inne plany! Chciałem posprzątać pokój i zbudować wielką wierzę!
Ludzie!
Szym chciał POSPRZĄTAĆ.
Sam. Z siebie.
Kosztem wyjazdu.
Ktokolwiek mi starszaka podmienił… niech sobie tamtego zatrzyma.
