Od trzech dni w domu słychać: “Szymon! Nie wolno!” “Uważaj idzie do doniczki!” itp. itd. Sąsiedzi już się domyślili, że dziecko raczkuje…
Dziś na przykład, tata miał próbę sił z Szymonem o doniczkę na kwietniku. Kwietnik niby stabilny, ale ryzyko jest zawsze, że spadnie na głowę.
Tata: Szymon! Nie wolno! Wiesz, co będzie jak kwiatek spadnie na głowę?
(Szymon w ryk, na samo słowo “nie wolno”)
Mama: Synu, wtedy wpadnie MOPS i rodzice będą sławni.
Tata: Będą w telewizji o 19:30… u pana Kraśki będą…
uśmiałam się 🙂 chociaż w tym krótkim dialogu nie ma nic złego – dziecko musi wiedzieć co jest dobre, a co złe a jak inaczej jeśli nie tak mu to przekazać? pozdrawiam serdecznie!
dobre to, rodzice będą u kraśki;)
już zacznijcie produkować autografy 🙂 żeby mieć pod ręką 🙂
I my ciągle powtarzamy dziecku "nie wolno" i potem gryzie nas sumienie, bo przecież ono nie rozumie z tego nic. Może przynajmniej nauczy się, co oznacza "nie wolno"? Tymczasem także zdarza się, że nie mogę uspokoić dwójki dzieci i płacz jest taki, że zastanawiam się, czy sąsiedzi kogoś nie wezwą. Potem sobie uświadamiam, że przecież dzieci czasami po prostu płaczą, ale to nie oznacza, że ktoś się nad nimi znęca. Te dylematy matek:) Serdecznie pozdrawiam:)
Pomogło ? 😀
Podobnie u nas, tyle, że Maks pełza, a ja ciągle używam słowa "uważaj" 😛
U nas tylko książki latały z wszystkich biblioteczek 🙂
Tiaaa, my tez dziecko straszymy opieką społeczną 😛