Mecz jaki był – każdy widział… debiutancki występ naszej kadry pozostawia wiele do życzenia… Jednak u nas też był debiut. Szymon i ja oglądaliśmy pierwszy wspólny mecz. Wierzcie mi – niezapomniane wrażenia.
Dla Szymona pierwsza bramka w meczu Polska – Senegal przeszła bez większych wrażeń. Owszem dotarło do niego, że przegrywamy – na tłumaczenie pojęcia “samobójcza bramka” jakoś zabrakło mi czasu – jednak zniósł to godnie.
Prawdziwe emocje pojawiły się wtedy, gdy brakarz reprezentacji Polski zostawił pustą bramkę Senegalczykom. Mój mały kibic nie mógł tego zrozumieć (pewnie jak połowa tego kraju… ). Z trwogą krzyknął:
“Gdzie jest nasz bramkarz?!”
By następnie dodać złote myśli kibica:
– Nasi są jeszcze za mali i im się chyba nie chce grać… – ostatecznie zdecydował widząc mozolne próby reprezentantów na boisku – … a nasz trener chyba słabo ich uczył.
Przegrana polaków wzbudziła wielkie emocje u naszego przedszkolaka, ciągle podkreślał jak to nie lubi przegrywać i że “nasi pewnie się smucą”. Jednak wisienką na torcie i puentą dziecięcych emocji związanych z piłkarskimi przeżyciami wieczoru było stwierdzenie:

No cóż moi drodzy, chyba czas na narodową zbiórkę funduszy na pastę do butów…