Pierwszy turnus

Około godziny siedemnastej dreptałam do sklepu. Szłam w miarę raźnie, cel miałam jasny: kupić sobie coś na kolację, zrobić tacie zakupy do szpitala. I choć z zewnątrz wyglądałam zupełnie normalnie, w środku czułam smutek i pustkę. Bo w tym czasie mąż już zbliżał się do Haugesund. Pierwszy turnus zakończony.

Jakie były te dwa tygodnie? Szybkie i za krótkie. Czas pędził jak szalony, i nie zastanawialiśmy się wiele nad tym, że to tylko dwa  tygodnie. W związku z tym pierwszy tydzień był pełen luzu i radości czerpanej z faktu, że Arek jest z nami. Dla mnie upłynął on też pod znakiem prezentu od męża. Szwagierka stwierdziła, że to prezent z kategorii: “kobieto do garów” i wpadła w lekką konsternację, nie wiedząc jak zareagować na tego newsa. Co to za prezent? Maszyna do szycia Łucznik Alicja. Do tej pory na myśl o niej (a co dopiero gdy ją uruchamiam) uśmiecham się od ucha do ucha 🙂 Szym, oczywiście, dostał swój sezonowy prezent: dmuchany basenik na balkon. Frajdy co niemiara, ale tylko na piętnaście minut. Potem wchodzenie, wychodzenie, chlapanie i krążenie. Weekend natomiast, upłynął pod znakiem kawkowania i oficjalnego obchodzenia pierwszych urodzin Szymonowych. Był tort, ciasto, goście i prezenty.

IMG_3906

W poniedziałek, w ramach relaksu odwiedziliśmy Jantar. Razem z Arkiem liczyliśmy na przyjemny plażing, i mnóstwo frajdy z synem. I Szym znowu zrobił nam niespodziankę. Ogromną, i bardzo dziwną… czy słyszeliście kiedyś o dziecku, które boi się piasku? Każda próba postawienia go na piasek, posadzenia go, czy choćby kucnięcia z Szymkiem na rękach kończyła się krzykiem i piskiem. Także, zabawy dużo nie było, ale jodu i tak się nawdychaliśmy, i spędziliśmy miły dzień w naszym wąskim gronie rodzinnym.

20140721_122840

Podczas pobytu Arka nie mogło się obyć bez wizyty u przyjaciół w Gdańsku. Wizyta ta, różniła się kosmicznie od mojej ostatniej, kiedy to Szymon nie dawał mi nawet się wybrać do toalety i non stop płakał gdy znikałam mu z oczu. Spotkanie to, zaowocowało również fantastycznym zdjęciem naszych synów i tatów. Powstało pod wpływem chwili i impulsu i wyszło fantastycznie. Jednak mogę być zupełnie nieobiektywna, bo wszystkie osoby na tym zdjęciu są mi szczególnie bliskie 🙂 (Jola, jeszcze my musimy sobie strzelić podobną fotkę!)

20140722_185930

Niestety, w środę już myśleliśmy o sobocie. Wszelkie zakupy i wyprawkę dla Arka zostawiliśmy na ostatnią chwilę. Wykazaliśmy się w ten sposób totalną ignorancją organizacyjną. Konsekwencje były takie że czwartek i piątek były na totalnie zakręconych wariackich papierach. Dziś natomiast, już o jedenastej siedzieliśmy w aucie by ruszyć na lotnisko w Gdańsku, a o 15:30 dotarliśmy do Sztumu już bez Arka. W tym czasie Aruś był gdzieś w połowie drogi do Haugesund.
Turnus drugi rozpoczęty.

Ten post ma 2 komentarzy

  1. ciazaprzed40tka

    Zdjęcie cudowne i ja lubię takie "zbierać", gdy uda się gdzieś przypadkiem zrobić. Szkoda, że te przypadki są takie rzadkie:) Gorąco pozdrawiam:)

Dodaj komentarz