W związku z powiększającą nam się rodzinką zdecydowałam się skończyć przygodę z Fistaszkiem. Jedną z konsekwencji tego kroku jest powrót naszego tipi do domu. Jeszcze tylko pralka i można szykować indiański wigwam do użytkowania.
Radość Szyma jest wielka, już opowiada o tym jak zamiast spać w łóżku zamknie się z każdej strony w namiocie i żadne koszmary go nie dopadną. Generalnie stwierdził, że pranie jest nie potrzebne.
Widząc ten entuzjazm i zniecierpliwienie postanowiłam spytać Szymona czy podzieli się swoim wigwamem:
– Ale jak będzie dzidzia, to pozwolisz jej czasem wejść do swojego namiotu, co?
– No coś Ty mama. Przecież tam nie będzie tyle miejsca!
No przecież…