Misja

Z Szymonem to taki problem mamy, że lepiej Go ubierać jak karmić. Serio. Rączki i nóżki jak patyczki, a jak wraca do domu, to z kuchni wygonić nie można. A to cukierek, banan, ciasteczko, jogurt, makaron z pesto… i jajko. Jajko od Wielkanocy do Bożego Narodzenia będzie chyba jadł. Na śniadanie i kolacje. Po dwa. 

I sól.
Dużo soli, na jajko, chleb, szynkę, dżem… nawet na dłoń by polizać. Ojciec już nie wytrzymał, gdy zmywając jakiś nóż obrócił się do Szyma i patrzy a ten liże solniczkę. Usypiam w tym czasie pełzaka a słyszę ledwo hamowane parsknięcie. I lekką reprymendę: że tak się nie robi, że nie wolno dużo soli jeść i tak dalej. 
Następnie wpada na paluszkach Aruś do mnie, na twarzy miesza się rozbawienie z surowością: 
– Paulina, przed Szymonem trzeba tą sól chować, bo on za dużo jej je… – czuję że zanosi się na dłuższy wykład, już chcę powiedzieć, ze ja mu tej soli nie dałam, gdy naszych uszu dobiega głos Szyma:
– No ale muszę zdobywać pożywienie! 
źródło: pixabay.com

Dodaj komentarz