Z domu wyszliśmy punktualnie: 7:30. Myślę sobie: ” Dobry czas, damy radę”. Nie pada już, w miarę przyjemnie – rześko. Deszcz nam nie straszny. Tą samą drogę cały tydzień pokonywaliśmy w niecałe 15 minut. Dziś tempo było prawdziwie ślimacze.
Że po deszczu na chodnikach pojawiają się całe kolonie ślimaków każdy wie i widzi. Ale, że te ślimaki potrzebują pomocy – o tym mało kto pamięta. Ale Szymek owszem!
I tak drogę do przedszkola pokonaliśmy dziś dwa razy dłużej. Mój mały zoolog altruista pochylał się nad każdym ślimakiem na chodniku, analizował stopień potrzeby ratowania ślimaka:
I tak drogę do przedszkola pokonaliśmy dziś dwa razy dłużej. Mój mały zoolog altruista pochylał się nad każdym ślimakiem na chodniku, analizował stopień potrzeby ratowania ślimaka:
- Najpilniejsza: idzie już środkiem chodnika, nieświadomy niebezpieczeństwa. Jeszcze nie zdeptany. Co robić? Chwyć delikatnie za muszlę, przenieś na trawę.
- Średnio pilna: w połowie drogi na środek chodnika, ma szanse jeszcze zawrócić samodzielnie, ale wdzięczny będzie za uświadomienie, że kierunek obrał zły. Że jeszcze może zawrócić i przeżyć. Jeszcze nie zdeptany. Co robić? Chwycić delikatnie za muszlę, przenieść na trawę.
- Przeciętnie pilna: nieświadomy delikwent balansuje na granicy chodnika i krawężnika. Częścią ślimaczego śluzu jeszcze na trawie, ale część już dotyka betonu. Jeszcze w całości, nieświadom ważności swojej decyzji. Co robić? Uświadomić ślimaka i zawrócić. Chwycić delikatnie ślimaka za muszlę i obrócić w przeciwnym kierunku, by zrozumiał swój błąd.
- Poziom pilności zero: pomoc zupełnie nie potrzebna, ślimak ostatecznie przytulony do chodnika. Pomoc nadeszła zbyt późno. Co robić? Pochylić się, wykluczyć szanse jakiejkolwiek pomocy. Dla bardzo przejętych: dodatkowo westchnąć nad jego losem.
Także, przepraszam Pani Ksawero.
Spóźniliśmy się dziś trochę do przedszkola bo ratowaliśmy ślimaki.
Całe kolonie.
Postój co metr.
On jest niesamowity 🙂