Wieczór. Matka leży, dogorywa. W łóżku tłoczno, bo matka z katarem, kaszlem, bólem głowy i chusteczkami się gnieździ. Ojciec rozpoczyna gimnastykę. Nie pierwszy raz, odkąd przyjechał zbiera się do regularnych ćwiczeń. Bo w Norwegii może. A tu jakoś i czasu i chęci brak.
I rozpoczyna się dyskusja. Że matka też się zebrać nie może, a jak męża nie ma to i regularnie biega, i brzuszki ćwiczy i formę ma. A mąż, że sztywny jest i rozciągać się musi, a kiedyś to tak nie było…
– Kiedyś… kiedyś to byłem piękny, młody i bogaty – wzdycha z żalem ojciec, robiąc któryś z kolei skłon
– Młody, to na pewno – wtrąca matka – piękny? coś tam w sobie miałeś … – ciągnie dalej – ale z tym bogaty … to zdecydowanie przesadziłeś – kończy z szerokim uśmiechem
– Na ciebie starczyło …
Dobra riposta nie jest zła;)
;)))
Bo grunt to szczerość… 😉