Zaczytuję się dziś w książce A. Michalak Matka Sanepid. Książeczka nie jest gruba, i jest wyborem wpisów autorki bloga o tej samej nazwie. Podoba mi się. Pani Aleksandra pisze bez owijania w bawełnę o swoich przeżyciach z córkami. Bez zbędnego słodzenia, szczebiotania i ubarwiania. Nie ukrywam, że rola jaką przyjdzie mi odegrać po 17 czerwca, napawa mnie strachem któremu towarzyszy zniecierpliwienie. Zbyt dobrze znam siebie. Wiem, że jestem humorzastym raptusem, upartym i wrednym z niewyparzonym językiem. Mam też niejasne przeczucie, że często osoby z najbliższego otoczenia (nie koniecznie mega lubiane, ale na które jestem skazana) będą mi to życie równie uprzykrzać, co nowe wyzwania związane z pojawieniem się dziecka. Choć ciężko porównywać skalę tych dwóch “uprzykrzeń”. Obawiam się, że moja wola walki ze skaczącymi po głowie niechcianymi osobami trochę osłabła po latach. Trzeba będzie ją jakoś obudzić. Myśl, że jest więcej mam, które otwarcie przyznają się że nie są idealne łagodzi moje obawy, i dodaje wiary – poradzisz sobie kobieto. A wszelkim niesprzyjającym czynnikom – które pojawiają się już teraz – pokazuje środkowy palec.
Też czytam i lubię bloga MS 🙂
Każda z nas ma obawy. Najważniejsze to kochać Maluszka i dać mu szczęśliwy dom.
A 'życzliwe' uwagi zawsze będą, trzeba uzbroić się w cierpliwość:)
Prawda? Jest rozbrajająca 🙂
Dzięki, mam nadzieję że podołam 😉
Ja też lubię czytać MS – napawa mnie optymizmem 🙂
No i prawidłowe podejście.
Nie ma matek idealnych. Te, które tak o sobie mówią KŁAMIĄ!
A Ty będziesz świetna. Na pewno 🙂