Siedzę sobie na balkonie. Majowe promiennie słoneczne gładzą blade kończyny. Chce się powiedzieć: jak co roku… ale różnica jest. Nie tylko wynikająca z przemijającego czasu. Na około mnie chodzi trzylatek ( bez miesiąca) i buzia Mu się nie zamyka.
„O! Jest Pani!” „Dzień dobry!” „ Pani zostawiła gazetę!” „Idziesz na działkę?” „Ty nie idziesz?” „A tata idzie” „Może tak” „Może nie” „Ty na swoim jedź rowerze” „Mały Pająk gilgotkowy chodzi po Tobie! Gili gili!”
I tak cały dzień. Maszynka słowotwórcza, gejzer samodzielności, kreatywności i dziecięcego szaleństwa.
Oczywiście, nie zawsze jest tak kolorowo i przyjemnie, ale trzyletni postęp jest tak niesamowity że czasem ciężko ubrać to w słowa.
Choć, szczerze mówiąc… Szymon nie ma z tym problemu….