O wyprawce dziecięcej było u mnie mało. Co uważniejszy zorientował się dlaczego… ciążowe lenistwo dopadło mnie bardzo szybko i do tej pory nie opuszcza. Ale prawda jest też taka, ze wiele rzeczy mam po Szymonie, a kupowanie nowych jest po prostu stratą czasu i energii. Tylko parę braków musiałam uzupełnić, a wśród nich… torba do wózka.
Osobiście uważam że jest to element dość istotny. Przy Szymie miałam “firmową” od wózka, ale szczerze mówiąc słabo się sprawdzała i była mało pojemna. Generalnie im starszy był Szym, tym mniej praktyczna torba. No i niestety, nie przetrwała jednego dziecka… a wózek? Wózek będzie woził już trzecie…
Zamiast ułatwić sobie życie i kupić nową torbę postanowiłam takową… uszyć. Długo szukałam odpowiedniego wykroju, aż w końcu na jednej z grup facebookowych znalazłam. Torba była duża i niebanalna. W sam raz dla mnie. (Wykrój z którego korzystałam znajdziesz tu). Oczywiście parę elementów odjęłam kilka zmieniłam i tak powstała torba z poliestru wodoodpornego, z kolorową podszewką i bardzo pojemna.
Nie wiem, jakim cudem tego dokonałam. Moja organizacja leży, a sam proces szycia trwał… około miesiąca.
I wcale nie przesadzam.
A ostateczny efekt jest taki:
Muszę przyznać, że jestem bardzo z niej zadowolona. Mimo kilku niedociągnięć, które widzę tylko ja 😉
Telepatia dobra rzecz 😉
Haha, widzisz, ciągle działamy rytmicznie. Ja też wczoraj skończyłam torbę do swojego wózka. 😁