Przedszkolowe boje Szymonowe

Pierwszy tydzień przedszkolny za nami. Kolejny się zaczyna. Przedszkole mamy zacne, Panie Przedszkolanki i cały personel na medal. No i Szym. Szymek przedszkolak na medal. Może jeszcze nie 100%, ale Pani Agnieszka twierdzi, że damy radę.
Tydzień był intensywny. Bilans przedszkolnych batalii w wielkim skrócie: 
jedno wyjście bez płaczu, 
jedno z mega awanturą 
dwa z płaczem bez awantur. 
Zawsze sądziłam że jestem twarda, jednak  wypuszczenie Szymona na kilka godzin poza swój zasięg, w zupełnie obce miejsce do zupełnie obcych ludzi (bo to fakt niepodważalny) kosztowało mnie sporo. Sporo więcej niż myślałam. Dlatego wprowadziłam zasadę, że to Arek prowadzi Szyma – odbieram ja, lub osoba wskazana. 
Odbieranie też budzi emocje. Szczególnie pierwszy dzień, gdy pojawiłam się w przedszkolu … wystraszone spojrzenie, Kot pod pachą… i uśmiech oraz autentyczne łzy w oczach: “Ti po mnie psziszlaś!” Radość, masa uścisków. Przez łzy prawie wszystko… i opowieści o tym  że będzie duży, bo zjadł “duźo! duźo!”, że spał i miał Kota i pieluchę, ale nie miał smoka… że spał trochę i tylko trochę płakał. 
Jutro poniedziałek. 
Liczę się z tym, że zaczynamy od nowa z oswajaniem przedszkola. Z pierwszego tygodnia zapamiętam powtarzane co dzień, radosnym głosikiem synka “Ti po mnie przyszłaś!” Za każdym razem. Tak samo. I płacz przed wyjściem: “Nie chcę! Bo będę tęsknił!” przerywane autentycznym szlochem… Jednak nie mam już takich obaw jak w pierwszym tygodniu. Wiem już, że najgorsze za nami, i że Szymowi się spodoba. I wiem, że jest bardzo podobny do mnie. Zdystansowany do ludzi, ostrożny w nowych kontaktach. I nie będzie przesadą, że już po pierwszym tygodniu widzę zmiany w Szymona rozwoju. Pełne zdania jakie wypowiada, sposób w jaki opowiada co się działo w przedszkolu, samodzielność, której coraz więcej. 
Mój partyzant. 
Mój bohater. 

Ten post ma 2 komentarzy

  1. Paula

    Dzięki. Mówią, że we wrześniu może być powtórka… ale mam wrażenie że najgorsze za nami 😉

Dodaj komentarz