Nie wiem, czy wynika to z mojego stanu, czy po prostu jakaś moda jest na ciążę… nie wiem, ale “widzę” więcej. Dziś, na przykład w radiowej Trójce pan Kuba Strzyczkowski postawił pytanie: “Czy w Polsce rodzimy po ludzku?”. Wyniki – 21% słuchaczy mówi TAK, 79% – NIE. Zanim podano wyniki, prowadzona była – jak zwykle – dyskusja ze słuchaczami oraz zaproszonymi gośćmi. Lubię tę audycję, ale w tym odcinku nie było nic porywającego. Nikt nie powiedział nic nowego, nie odkrył ameryki… jedynie co mnie oburzyło to wypowiedź jednej pani, która zadzwoniła i stwierdziła że dzisiejsze kobiety się użalają i pieszczą nad sobą. Że ona rodziła 40 lat temu, ból był i będzie, a skoro się decydujesz babo rodzić, to to rób, a nie wymagasz Bóg wie czego… (trochę ubarwiłam, ale taki był ton wypowiedzi tej pani). Byłam w szoku. Czy to oznacza, że jako rodząca mam się godzić na chamskie odzywki personelu, ignorancję, brak informacji czy zaniedbania wobec mojej osoby czy mojego dziecka? Nie chcę tu szerzyć czarnych scenariuszy, bo nie o to mi chodzi. Ale wszystkie doskonale wiemy że wszędzie – a nawet na porodówce – można trafić na niewłaściwych (delikatnie mówiąc) ludzi. I mam udawać, że pada jak plują?
Ok, wzrasta świadomość rodzących co do ich praw. Co z tego, skoro Ministerstwo Zdrowia wydaje zalecenia dla placówek szpitalnych a nikt ich nie respektuje? Pomijam fakt, że okazuje się także, że nikt nie ma nad tym kontroli… Ba! Przecież prawa pacjenta obowiązują nie tylko na porodówce, i nie tylko tam są łamane! Czy usprawiedliwieniem dla tych położnych (lekarzy, pielęgniarek, salowych… i innych z personelu szpitalnego) jest fakt, że uczyły się zawodu 20 – 30 lat temu , kiedy obowiązywały inne procedury?
Tak naprawdę temat jest jak rzeka, i można zadawać w kółko pytania, i w nieskończoność czekać na odpowiedź. A przecież wszystko sprowadza się do jednego: nie bądź drugiemu wilkiem, bo kiedyś znajdzie się wilk większy od ciebie i cię wykończy…
Dla zainteresowanych znalazłam parę ciekawych stron:
Ciekawostką, obrazującą “skuteczność” działań fundacji Rodzić po Ludzku, było przyznanie pani Joanny Pietrusiewicz (prezes fundacji), że ordynatorzy oddziałów odznaczonych przez jej organizację nie znali standardów propagowanych przez nią! Śmiać się? Czy płakać?
przyszłe mamy nie będą dziękować – żeby nie zapeszyć 😉
jedna wielka loteria… albo strzelisz "szóstkę" albo kumulacja przejdzie Ci koło nosa ;P
No niestety u nas Rodzić po ludzku nic nie znaczy. Nie wiesz na co trafisz :/
Właśnie tego boje się najbardziej…,braku wsparcia,porozumienia,informacji..dla mnie położna i personel powinni być konkretni(nie oszukujmy się,poród to nie bajka )ale tez z dużym poczuciem empatii!Rzeczywiście, jest już znacznie lepiej,niż kiedyś.. ale i tak jesteśmy daleko w tyle za innymi krajami…Mam tylko nadzieję,ze trafię na taki personel,który choć trochę lubi swoja pracę i nie wypalił się zawodowo..i tego życzę tez wszystkim przyszłym mama:)
Może nasze dzieci, wnuki… będą miały lepiej ?? 😉
Tak, na jednym z blogów też już któraś mama apelowała o to samo. Choć wiem z doświadczenia, że trudno na opryskliwość reagować uśmiechem…
Dobrze, że mamy prawo do obstawy (np. mąż). Moja połówka ciągle mi powtarza że będzie przy mnie i jak będzie trzeba to przyłoży temu, kto zasłuży 😉
Za to powinni pozbawić prawa wykonywania zawodu! Zwierzę a nie człowiek to powiedział…
W sumie, ciężko usłyszeć/przeczytać po pozytywnych wrażeniach z porodu, bo też mało kto chce mówić dobrze, pamiętać dobre rzeczy. Wydaje mi się, że trochę też jest to wina mentalności Polek. No i zawiści – ja miałam lipnie, to ty się przygotuj, na pewno nie będziesz miała lepiej…
Smutne ale niestety prawdziwe. Ale nie nastawiajmy sie negatywnie i bądźmy miłe dla położnych, może odwdzięczą nam sie tym samym…
Miałam szczęście rodzić po ludzku. W normalnym państwowym szpitalu, bez opłaconej położnej ani umówionego lekarza. Natomiast zdaję sobie doskonale sprawę, że to był czysty przypadek, łut szczęścia, bo trafiłam na wspaniały zespół na dziennej zmianie. Gdyby przyszło mi rodzić kilka godzin wcześniej nie byłoby już tak pięknie.
Na szczęście jednak coś zmienia się na lepsze, szkoda tylko, że tak bardzo powoli..
Niestety przeraża system, niedouczenie lekarzy, brak odpowiednich warunków w szpitalach, a my jakoś musimy sobie z tym wszystkim same poradzić :/
Może właśnie dlatego tak się obawiamy samego porodu. Moja mama miała tak traumatyczne przeżycia z porodówki, że za nic w świecie nie chciała mieć drugiego dziecka, zresztą nie dziwię się bo po usłyszeniu słów : "niech Pani szybciej rodzi, bo się Pani wykrwawi" , sama nie zdecydowałabym się na kolejny poród..;/
Po opowieściach porodowych nasunął mi się kiedyś taki wniosek: personel chyba wyżywa się na kobietach rodzących, szczególnie kobiety. Nie usłyszałam ani razu, że ktoś miał porób w przyjaznej, miłej atmosferze.
Oj niestety dzieję się tak z opowiadań moich koleżanek 🙁
Właśnie najsmutniejsze jest to, że najczęściej kobieta kobiecie wilkiem… 🙁
To może jakieś szkolenia dla personelu skoro są tacy "zacofani"? Zawsze mi się wydawało, że kobieta kobietę zrozumieć powinna, ale widzę, że jeśli jest się od jakieś uzależnionym (położna, pielęgniarka), to ta czuję wyższość nad Tobą i może traktować Cię jak gó***?!