Sobota jest dniem szczególnym. Przede wszystkim dlatego, że starzy są starzy i wieczorem nie stać ich na nic. Szczególnie na wyrozumiałość w stosunku do Szyma. A nie da się ukryć, że do czterolatka trzeba tej wyrozumiałości dużo.
Kiedy w końcu Szymon zasypia, mimo braku sił zaglądam co chwilę i rozkoszuję się skapciałym dzieckiem. Jest to chyba najlepszy moment dnia, kiedy w zapomnienie idą wszystkie kaprysy i awantury. Kiedy któryś raz wymykam się z pokoju Szyma, zagaduje mnie Ojciec:
– Zauważyłaś, że Szymon jest duży?
– No tak – odpowiadam – jest wysoki, szczupły…
– No tak, ale że jest już duży… wiesz nie jest już taki dziubaśny… – w jednym słowie Arek próbuje zawrzeć wszystko: wzrost, zaradność, samodzielność i kształtujący się charakter dziecka.
– Właśnie – odpowiadam – dlatego musimy zrobić sobie drugie – stwierdzam zadowolona
– A to co? – pyta Arek pokazując na ścianę pokoju Szyma – oddamy?!
Komentarz męża bezcenny 😉