Uwielbiam takie dni, jak dzisiejsza niedziela. Zaplanowana spontanicznie, w sobotnie przedpołudnie. Zaplanowana w zasadzie w Biedronce, na szybko, zaowocowała jednorazowym grillem i małym latawcem. Do którego ostatecznie nie byliśmy zbytnio przekonani… a jednak warto było.
Największa frajda – jak się po raz kolejny sprawdziło – to ta najtańsza. Latawiec kosztował nas 5 zł, a Szym już od pierwszych ciepłych dni powtarzał, że chciałby wybrać się z nami na piknik. Lubię spełniać takie małe marzenia naszego syna, bo nie wymagają one zbyt dużego nakładu finansowego, za to pochłaniają rodzicielskie zaangażowanie – czyli to co najlepsze można dać dzieciom. Kwestią poddaną w największą wątpliwość był latawiec. Znając temperament Szymona, wystarczył by brak wiatru, a świetna zabawa zamieniła się w szereg fochów i awantur.
Cieplutkie słoneczko i lekki wiaterek wystarczyło by wprawić nas wszystkich w piknikowy nastrój. Z resztą Biała Góra, to piękna okolica, dość popularna w naszych stronach, szczególnie wiosną i latem. Szkoda tylko, że ludzie nie szanują tego terenu, wjeżdżając autami na tereny zalewowe. Jakby nie można było zaparkować wyżej i przejść się te 500 m. Po jakiś dwóch godzinach staliśmy się mimowolnymi uczestnikami pikniku w okolicy parkingu. Na szczęście nie zepsuło nam to zabawy na tyle, by pozbawić dobrego humoru i świetnych wrażeń.
A Szymon już z niecierpliwością czeka na kolejny piknik i puszczanie latawca 🙂
![]() |
Pierwszy gość na pikniku |




![]() |
Po grillowa sjesta |