Pierniczymy!

Zupełnie przez przypadek wyszło tak, że piernikowanie stało się naszą tradycją świąteczną. Szymon bardzo lubi wałkować, wycinać i zdobić pierniki, choć jak twierdzi – najlepiej smakują mu bez lukru. Dlatego też przeważnie z początkiem grudnia ruszamy z pieczeniem. 

W tym roku postanowiłam skorzystać z nowego przepisu, jaki znalazłam na stronie www.mojewypieki.pl , ponieważ dotychczasowy przepis przestał mi pasować, a pierniki nie były ładne i kształtne. Choć były smaczne, niestety nie nadawały się na prezent, a właśnie większość naszych piernikowych małych dzieł czeka takie przeznaczenie. 
Choć trochę brak mi zdolności cukierniczych, to jakimś (świątecznym) cudem nasze pierniki w tym roku cieszą oko. I są smaczne. 
Dobierając składniki do nich zawsze wybieram miód sztuczny, daję trochę mniej cukru oraz szukam dobrej jakościowo przyprawy do piernika. Pierwszą przyprawę kupiłam w Młynie w Pruszczu Gdańskim. Szybko pożałowałam że wzięłam jej tak mało, bo była fantastycznie aromatyczna, w palcach czuć było drobinki zmielonych korzennych przypraw i nie miała ani grama cukru oraz mąki. Większość jej zużyłam na piernik staropolski, więc gdy przyszła kolej na pierniczki zaczęły się schody. Zdziwilibyście się, jak producenci lubią kantować klienta na składzie takiej mieszanki. Bardzo często w paczce znajdziecie tanie “zapychacze”: mąkę, kakao lub cukier, które mogą stanowić czasem nawet 80% produktu. 
Na szczęście udało mi się dorwać w lokalnym sklepie przyprawę firmy Cykoria. Przyznam szczerze, ze dość często sięgam po tego producenta, bo skład ich mieszanek jest przyzwoity, a cenowo nie walą po portfelu. I tym razem się nie zawiodłam. 
Z tego co pamiętam, to w chwili kryzysu, można spokojnie sięgnąć po przyprawę Delecty i Kotany. Lub przeczytać skład innych, mniejszych producentów.  
Pierwsze dwie paczuszki naszych pierniczków wyleciały już do Pani Moni i Pani Asi, które ogarniają Szyma w Sztumskiej Poradni Psychologiczno – Pedagogicznej. 
I przyznam szczerze, że choć staram się zużywać jak najmniej opakowań foliowych, siatek i innych plastikowych szczurów to nie znalazłam innego opakowania które by mi pasowało niż celofan. Sam celofan produkowany jest z celulozy więc jest podatny na biodegradację, jednak jego produkcja jest uciążliwa dla środowiska, dlatego też powoli odchodzi się od jego wytwarzania i zamknięto większość fabryk produkujących to tworzywo – w Europie czynne są tylko dwie (wg. Wikipedii).
Do tego kawałek rafii i piękny świąteczny upominek rusza w świat. 
A Wy? 
Pierniczycie co roku? 

Ten post ma 3 komentarzy

  1. Asia

    Wyszły śliczne,więc nie mów, że nie masz cukierniczego talentu. Torty też widziałam 😀

Dodaj komentarz