Ostatni dzień pobytu Męża wykorzystałam szyciowo i zrobiłam drugą poduchę, która w planach była od bardzo dawna. Nie będę już pisać jak bardzo zakochałam się w patchworku. Nie pokażę też półek w szafie, z których wysypują się bawełniane wzory. I nie przyznam się, ile godzin dziennie potrafię siedzieć i oglądać kolejne bawełny, choć na wiele pomysłów ciągle brakuje czasu…
Ale za to napisze trochę o projekcie, który mąż określił: poduchą spaniową. Zupełnie przez przypadek zestawienie wzorów i kolorów faktycznie od razu przynosi na myśl chłopięce kolorowe sny. Jeszcze wykrawając nie byłam do końca przekonana do zestawienia barw. Ale przyszyty spód z niebieskiego minky upewnił mnie że to równie udana poducha jak poprzednia.