Chociaż w Lidlu od początku listopada można dostać świąteczne słodycze, choć śnieg raz jest – raz nie ma, atakują nas orkany, zamiecie, deszcze, wiatry i deszcze ze śniegiem… choć portfel jęczy i błaga o litość… to ja, a nawet my – bo mąż także – nie możemy doczekać się tegorocznych Świąt. Wyjątkowo.
Od kilku dni, a może od tygodnia w mojej głowie co jakiś czas pojawia się taki oto monolog:
Zaraz, zaraz… to ile do Świąt zostało? Dwa tygodnie? Nie, chyba dwa i pół. Śniegu nie ma, gwiazda betlejemska nie kupiona. A serweta na stolik? No nie ma, szlag… lampki na okno trzeba z piwnicy przynieść. Na czym choinkę postawić? Może okno w dużym pokoju umyć. Firanki zmienić? (…)
(…)co na te Święta robić. Ryba po grecku. Dlaczego po grecku? Przecież Grecy nie wiedzą,co to za ryba i jak się ją robi…a ciasto? kurde… piec choć jedno? … może jedno. Jak Szymon pozwoli…(…) Już idę, dziecko… daj mi jeszcze sekundę…
(…)kartki Świąteczne. Kurczę, muszę znaleźć te z zeszłego roku(…)
(…)może w końcu dostanę lampki na balkon? po 4 latach…
Zaraz, zaraz… to ile do tych świąt zostało??
Relaks, z wszystkim się zdąży 🙂
I my czekamy z niecierpliwością!
i u nas:P
I u nas w tym roku będą wyjątkowe 🙂
to tak jak u nas 🙂
achh tylko 14 dni:)
nasze pierwsze swieta we trojke, bo te z toto w brzuchu sie nie licza hihih:)