Zostanie rodzicem po raz drugi niesie ze sobą więcej zagrożeń niż wtedy, gdy zostaje się nim po raz pierwszy. Główne zagrożenie wynika z przekonania, że z pierwszym już się wszystko przerobiło. A jeśli nie, no to na pewno sobie poradzę… bo przecież z pierwszym poradziłam. Wszyscy w koło przeżyli, nikt fizycznie zbytnio nie ucierpiał (dla zasady o psychice nie wspomnę) a dziecko rośnie na zdrowego sześciolatka… cóż mnie może zaskoczyć. Nie ma nic takiego, co by… noszkurde, właśnie…
Każdy rodzic wie, że nie ma rodzicielstwa bez mitologii, dzieciństwa bez słodyczy od babci i położnej która by nie namawiała na karmienie piersią. No nie ma. A czy któraś z tych położnych mówiła potem jak temu niemowlakowi potem tą pierś ograniczyć? Nie, oczywiście że nie. Nikt już nie chce potem ingerować w intymność, rujnować więzi i mieć na sumieniu emocjonalną rozpierdziuchę matkowo – niemowlęcą. (Tak, to zdanie ma ociekać sarkazmem).
Sorry, ale odważnych nagle nie ma.
Czy to znaczy, że nie jestem zwolenniczką karmienia piersią? Nie, wręcz przeciwnie. Jednak uważam że karmienie piersią powinno się odrzeć z mistycznej otoczki (tak jak i całe rodzicielstwo). Powinno się uświadamiać matki z jakim obciążeniem psychicznym się wiąże i jakim jest poświęceniem. Jak ciężko przekonać potem małego tyrana, że sylikonowy cycek też nie jest zły, a czasem zamiast mamy może pokarmić silna męska ręka taty.
A w ogóle to najlepiej i najprościej to już by było, gdyby każde dziecko rodziło się z indywidualną instrukcją obsługi, oraz zakodowanym programem : “Jak ułatwić życie kochanym starym. W końcu i tak zasłużyli na medal, skoro już się na mnie zdecydowali.” oraz samoczyszczącym się wielorazowym pampersem. Miło było by dostać też wskazówki co do tzw. szóstki w totka, i co roku stałą rezerwację na miesięczne wakacje w ciepłych krajach.
Bardzo samotne wakacje.
No.
To się matce przy poniedziałku ulało. . .
źródło: pixabay.com |