Nocna sztuka przetrwania

Z nocami u nas różnie. Etap, w którym Ozi spał w nocy sześć godzin ciągiem został już przeze mnie opłakany. Żałoba skończona, czas wracać do sztuki przetrwania. A wierzcie mi, ma ona różne oblicza. Jedno z nich to stan przedzawałowy, kiedy nagle wybudzasz się gwałtownie i zastanawiasz się, jak to się stało, że niemowlak leży znowu z tobą w łóżku. I jedyne co jesteś w stanie sobie przypomnieć, zanim urwał ci się film to to, jak odkładałaś go do łóżeczka. 

Tak, ja wiem.

Wiem, że spanie z dzieckiem w łóżku to według połowy aktywnych internetowo matek największe zło, a według drugiej połowy największe dobro. Siebie znajduje gdzieś pomiędzy tymi wierzeniami, bo gdzieś pomiędzy nimi jest moja własna, prywatna… wygoda. Mój sen utracony, nieprzerwany za którym tęsknie tak bardzo, jak często śni mi się po nocy wódka. Choć to chyba dość niefortunne porównanie. 

Zaczynam podejrzewać syna drugiego o jakieś moce nadprzyrodzone. Odpycham jednak od siebie te myśli, gdyż wyobraźnia ma niezmierzona jest, a i bez tego mam krótkie noce. Wolę jednak wierzyć, że syn pierwszy, w ramach zemsty za wcześniejsze wywalenie z rodzicielskiego łoża, do perfekcji opanował linagrdium leviosa, i teraz nie wychodząc z łóżka i nie czyniąc najmniejszego szmeru młodszego lewituje do naszego. 
Świetnie synu pierwszy. Świetnie. Choć twe umiejętności nabyte poza Hogwartem robią na mnie wrażenie, korzyści z mojego nocnego zawału są znikome. 
Żeby nie powiedzieć: zerowe. 
A jak mnie wkurzysz, doniosę McGonagall i zapomnij o Hogwarts School of Witchcraft and Wizardry… 
źródło: pixabay.com

Ten post ma jeden komentarz

  1. Asia

    Nie znam się na dzieciach, ale gotowa jestem się założyć, że to czym matki chwalą się w necie, to jedna tysięczna prawdy 😉 Czytając czasami różne komentarze dochodzę do wniosku, że niedługo dzieci będą się rodzić już w pełni samodzielne 😀 Więc się nie przejmuj tym co mówią i piszą, sama wiesz co jest najlepsze dla Twoich chłopaków 🙂

Dodaj komentarz