Dziś korzystaliśmy ze słonka. Wyszliśmy z domu około 13.30, poszliśmy do teściów na obiad a potem na spacer. Ponieważ było pięknie, a Szymek smacznie spał, postanowiliśmy nie wnosić go do domu, tylko od razu ruszyć na działkę. I tym sposobem w domu nasze dziecko było o 18.30.
Odkąd skończyły się problemy z brzuszkiem i Szymek zaczął się najadać, jest zupełnie innym dzieckiem. Czasem tylko pokrzyczy, gdy się niecierpliwi czekając na butlę, czasem sobie po biadoli… Teraz dużo się uśmiecha, jest bardzo ciekawy otoczenia i już sztywno trzyma główkę. No i najważniejsze: zasypia około 20 i śpi do 5 – 6 rano :). Także nie chcę zbytnio zapeszać, ale jest naprawdę fajnie i nie mamy na co narzekać. Nie powiem, mam dni kiedy siadam wieczorem w fotelu i stwierdzam że mam dość. Że marudzący Gnomek mnie wkurza, i najchętniej to bym olała wszystko. Wkurza mnie już też ciągłe odciąganie pokarmu i wiszenie na laktatorze. I chociaż chcę dla Szymka dobrze, to coraz częściej łapię się na myśli by w pełni przestawić go na mm. Jednak coś mnie jeszcze powstrzymuje, gdy tylko minie złość. I tak w kółko mieszam mu moje mleko z mm. Próbuję też ciągle nauczyć go picia herbatki. Bo siłą rzeczy, coraz więcej dostaje modyfikowanego. Jednak Szymek to uparta bestia (po obojgu rodzicach, nie da się ukryć) i nie chce jej pić. Dzisiejszy sukces to 20 ml rumianku. Oczywiście nie podaję mu herbatek granulowanych – swoje zdanie na ten temat wyraziłam TU. Jednak rozważam zakup glukozy i lekkiego dosładzania mu tych ziółek. Może wtedy się skusi, a zawsze to nie tona glukozy w nędznym granulacie…
Właśnie tak oto miesza się w naszym życiu radość i partyzantka. Wybierając tytuł dla tego miejsca, bardziej kierowałam się cytatem, który trafił do mojego serca. Dziś trafia do mojego rozumu, do serca i w moje cztery kąty. Paradoksalnie, dopiero od niedawna dociera do mnie głębia tych słów.
nie zapeszajmy! 😉
w sumie, skoro normalnie funkcjonuje… to masz rację 🙂
🙂
noo, czasem mówię do męża żeby teraz on sobie poodciągał mleko ;]
ooo… ale w końcu i on przywyknie 😉
tak, my też złapaliśmy oddech …
Nie należymy do wzrowych matek polek – męczennic 😉
może masz rację? chyba zrezygnuje z wmuszania herbatek…
fajnie, żę powoli sytuacja się normuje – taka kolej rzeczy, później przyjdą inne problemy 😉 a co do herbatek, wody itd. to Milenka do dziś dnia pije sporadycznie (bardzo sporadycznie) i już dałam sobie spokój z wmuszaniem w nią picia. kupy robi, sika normalnie więc widocznie dodatkowych płynów nie potrzebuje.
No to możecie sobie pospać! Oby tak dalej!
Ja ostatecznie odstawiłam Gabrysie od piersi gdy skończyła 5 miesięcy. Nie miałam już siły walczyć z dietą bezbiałkową, podczas gdy mała i tak piła moje mleko tylko 1-2 razy dziennie (laktacja nieco przystopowała). Dobrze, że Szymkowi już minęły kolki, pamiętam jak odetchnęłam, gdy u nas się skończyły… Teraz już będzie tylko lepiej 🙂
Zazdroszczę bezstresowych spacerów!
Nasz Bunio ewidentnie nie lubi świeżego powietrza i słońca, bo każda wyprawa kończy się krzykiem. Taki z niego mały wampirek 🙂
Mnie też karmienie trochę wkurza, szczególnie wieczorem. Mały coś sobie ubzdurał w główce, ze przed snem musi zjeść z jednego cyca, poleżeć chwile w łóżeczku dając nadzieje, że będzie spał, po czym chce drugiego cyca i w ten sposób usypiamy się chyba z godzinę :/ Poza tym w ciągu dnia też potrafi co godzinę jeść po trochu.
Karmienie piersią strasznie uwiązuje, niestety tutaj nikt nas nie wyręczy ani mąż, ani mama ani nikt inny.
oby tak dalej 😉
No a co do przestawiania na mm, to ja jestem właśnie na tym etapie. I chyba zawsze to będzie ciężkie, nie ważne czy syn ma 3 miesiące, 7 czy rok.
Presja i odpowiedzialność? I poczucie obowiązku?
I tak, mnie karmienie także zaczynało pomału drażnić…
Wiktor zaczął pić dopiero teraz, czyli po skończeniu 6 miesięcy. Myślę, że nie ma co dosładzać i upierać się, by dziecko piło – jak będzie chciał i potrzebował to się napije 🙂 Znam dzieci na mm, które także gardziły popitką. Wszystko zmienia się z czasem, więc radzę tylko uzbroić się w cierpliwość 🙂
super, że wszystko wychodzi na prostą! 🙂
też mnie karmienie zaczyna drażnić, zwłaszcza kiedy Tym świruje, gryzie czy ssie nocą godzinami i mam ochotę przejść na butelkę, ale z drugiej strony mam poczucie, że póki go karmię to to wciąż mój malusi syneczek… 🙂