Zdumiewające jest jak szybko leci czas. Tekst wyświechtany i powtarzany wszem i wobec. Ale kiedy przyszedł trzeci rok życia Szymona, przyszedł czas na walkę. Walkę o miejsce w przedszkolu.
Sztum pod względem placówek przedszkolnych jest ubogi. Jedna publiczna i jedna prywatna. Choć do tej pory słyszałam legendy o rekrutacjach do publicznych placówek, w tym roku bez najmniejszych złudzeń do takiej placówki też złożyłam podanie. Szansa na miejsce dla Szyma zmalała nie tylko przez moją sytuację życiową (nie jestem pracującą samotną matką, a wręcz odwrotnie: niepracującą mężatką) ale sytuację sześciolatków, które zostają w przedszkolu.
Co prawda w gminie poszła wieść, że Burmistrz w sierpniu przedstawi rozwiązanie dla pominiętych trzylatków, jednak nie liczę na cud. Szym idzie do placówki prywatnej. Placówki, która prezentuje się o niebo lepiej niż publiczna. I o niebo lepiej kosztuje… Jednak perspektywy jakie daje edukacja przedszkolna trzylatka (dziecku i rodzicom) jest według mnie o wiele większą wartością niż wydany pieniądz. Determinacja u mnie jest tak duża, że sama nie mogę doczekać się sierpnia. Bo z przedszkolem startujemy od sierpnia. Dajemy Szymkowi miesiąc adaptacji, choć patrząc dziś na moje dziecko, mam wrażenie ze szybko załapie przedszkolnego bakcyla…
najgorsze właśnie jest to że pierwszeństwo mają rodzice pracujący, a przecież wiadomo że gdzie jak gdzie w przedszkolu dzieci najlepiej się rozwijają wśród rówieśników, ale też nie możemy narzekać cieszmy się z tego co mamy:) Pozdrawiam urwisa