Moje wiatraki

Czasem naprawdę nie jest łatwo. A że nigdy nie należałam do cierpliwych, to czasem bywa dwa razy ciężej. Przyjmowałam już różne taktyki, ale jak na razie sprawdza się jedna: przeczekanie.

Szymon jest uparciuchem histerykiem. I ostatnio bardzo lubi sprawdzać, ile może sobie pozwolić, choć już dawno powinien się zorientować że u mnie płaczem nic nie wskóra. Często próbuje stawiać na swoim w najbardziej absurdalnych sytuacjach. Ostatnio wypluł na podłogę ogórka. Poprosiłam go oczywiście, by teraz go zebrał i wyrzucił do śmieci bo tak robić nie wolno. Moje kochane dziecko popatrzyło na mnie i sobie poszło ignorując zupełnie polecenie. Wyrzuciłam go sama choć w środku gotowałam się ze złości. Skąd mogłam wiedzieć, że najlepsze przyszło później? Ogromna histeria, bo wyrzuciłam ogórka. Dwadzieścia minut najprawdziwszego krzyku i płaczu. Z samego rana oczywiście.
Po takich numerach staram się dziecku tłumaczyć co się stało i dlaczego tak nie wolno. Jednak mam wrażenie, że moje dziecko ma to w nosie. Woli sobie popłakać i pokrzyczeć, jakby sądziło że i tak wyjdzie na jego.
Taki ze mnie Don Kichot.

Ten post ma jeden komentarz

  1. Mama Pana Adama

    Pewnie kiedyś minie mu to 'testowanie' Ciebie:) Mój roczniak właśnie niedawno zaczął swoją przygodę zwaną 'histerią'. Gdy nie dostanie czegoć, co by chciał jest taki płacz, że głowa mała.

Dodaj komentarz