Mieszkanką Sztumu jestem z wyboru. Los… a raczej mój mąż – wtedy jeszcze “chłopak” – przyciągnął mnie tu osiem lat temu. Tak, tak… w grudniu minie osiem lat jak zamieszkałam w tym nie dużym miasteczku bez większych perspektyw dla ludzi młodych. Tu przyjęłam oświadczyny, tu urodziłam syna… tu mieszkam do dziś…
Miasto, między dwoma jeziorami… które omija większość gwałtownych burz i zjawisk atmosferycznych. Kiedyś miasto – stolica garbusów, dziś miasto z Dniami Ziemi Sztumskiej…
Miasto, do którego z rzadka zawita Amerykanin… a kiedy przejdzie się spacerkiem popołudniu przez centrum, spyta oprowadzającą Go młodą Matkę: a gdzie są Wasi mężczyźni ? Wywoła szok, dezorientacje w młodej kobiecie… ale tylko na ułamek sekundy, szybko przychodzi zrozumienie, gdy kobieta rozejrzy się dokoła… starszy ludzie, matki z dziećmi… młodych na lekarstwo… Pracują za granicą – odpowie przewodniczka i wróci do opieki nad swoimi malcami…
Miasto, które w nocy śpi niemal tak samo jak w dzień uśpione tandetną muzyką w graj budzie obleganej przez nastolatki cierpiące na przerost ego nad rozumem.
Miasto, w którym raz dziennie przez piętnaście minut można ponarzekać na korek… Od poniedziałku do piątku o tej samej porze…
Miasto w którym od lat, w przed dzień Wigilii Bożego Narodzenia przed Urzędem Miasta ubiera się choinkę tak samo. Tandetnie, biednie, beznadziejnie…
Miasto, które całkiem niedawno reanimowało budynek Centrum Kultury, w którym dzieje się coraz więcej… Miasto w którym wszędzie jest blisko, a apteki nie mają dyżurów.
Miasto w którym modernizuje się plac przed Urzędem Miasta i buduje się parking za ponad milion przy Strefie Ekonomicznej a Biblioteka Miejska mieści się w sypiącym się budynku…
Miasto w którym ciągle brakuje miejsc dla dzieci w publicznym przedszkolu…
Miasto w którym co trzy godziny dzwonią elektroniczne dzwony kościelne, nie wiadomo po co, na co i komu…
Miasto w którym znajdziesz jeszcze uczciwego Młodego Człowieka, który zwróci Ci zgubiony telefon.
Miasto malowniczo otoczone zielenią urokliwie piękne… pełne sprzeczności, narzekań, lokalnych patriotów, i ludzi cierpiących na chroniczny ból dupy…
Miasto w którym czas płynie leniwie, wśród tych samych ławeczek, handlarzy, spacerowiczów…