Ostatnio u nas na tapecie tematy przedszkolno – zerowkowe. Bo wiadomo, każdy dla swojego dziecka chce jak najlepiej. A jeśli do tego zadowoli się własny portfel, to harmonia i spokój w rodzinie gwarantowany.
Więc konsultują się matki, a to osobiście a to w internetach, zależy jak której pasuje i kiedy berbeć da spokój i wytchnienie by internety wertować. Rozmawiają czy warto porzucić dotychczasowe przedszkole, jak ten wstrząs wpłynie na małe gnomy – bo przecież za rok znowu zmiana – i myślą, radzą… jak zadowolić i dziecko i portfel.
W między czasie piszą:
o przedszkolu
o pediatrach ze Sztumu
o porodówce i położnych ze Sztumu (lekarzom też się dostało)
o przedszkolu
o dzieciach z przedszkola
o pójściu do pracy
o oficjalnym uniformie matczynym (leggins rules)
o relaksie na piętnastominutowych zakupach
o przedszkolu
o słabym śnie pełzaków
o przedszkolu…
…
Aż w końcu półtorej godziny śmiga jak szalone i rozsądek przywołuje mateczki do porządku
– Dobrej nocy – pisze moja rozmówczyni
– Wzajemnie, trzymaj się – odpisuję, myślami błądząc już przy garach
– Cokolwiek to znaczy na tym etapie wychowawczym …