Matka jak zwykle późno się budzi, większość zimy przezimowała – bo co innego można robić zimą? Obudziła się na koniec kwietnia i co? No i coś tam ze sobą robi, remonty generalne planuje. A że Kasię Bosacką ceni, to na fejsie jej profil polubiła. I co tam znalazła? Szał na zielony shake…
I dałam się wkręcić. Jak bum cyk cyk dałam. I piję na potęgę raz dziennie. I chodzę po marketach i szukam zieleniny jak królik, dobieram owoce … rano krótkie wrrrrrrrrr … i już pychotka na stole, i Matka z Teściową cmokają, ochają i achają… a bo po to podobno samo zdrowie.
Oczyszcza z toksyn, odchudza, wpływa korzystnie na czerwone krwinki, przyspiesza przemianę materii, oczyszcza krew… itp. itd. No mniam mniam… i pychota. Zasada o której trzeba pamiętać: 60% owoców, 40% zielonych liści warzyw (np. szpinak, sałata, jarmuż, botwinka).
Skoro i tak już w domu, a do truskawek daleko… skoro szpinak lubi, koktajle uwielbia, to Matka łączy przyjemne z pożytecznym i Shreki hoduje.
Przepis na prostego shreka: dwie garści szpinaku, sok z cytryny, dwa banany, dwa jabłka, awokado, dwie szklanki wody (zależy jak gęsty koktajl chcecie uzyskać- ja wolę rzadszy). Wrrrrrrum, i smacznego. 🙂
Kto jeszcze na zielone się pisze ?