No i pięknie. Tyle czekania, tyle wypatrywania… a wizyta odłożona na następny tydzień. Pan doktor zachorował. Muszę dzwonić w poniedziałek i na nowo umawiać wizytę. Trochę się tylko martwię, bo wczoraj skończyliśmy 23 tydzień, i zastanawiam się czy to nie będzie za późno na USG połówkowe. No nic – siła wyższa. Co będzie to będzie.
Ale, a propos lekarzy…
Od początku ciąży chodzę do lekarza prywatnie. Każda wizyta to jest koszt, ale niestety w okolicach Sztum – Malbork ciężko mi było znaleźć lekarza który był by “ludzki” i nie odhaczał pacjentów jak w produkcji taśmowej. A naprawdę wiele lekarzy obeszłam, zanim zdecydowałam się płacić za ten luksus. Do póki była to wizyta raz w roku, było ok. Ale teraz raz w miesiącu plus laboratorium… ciągnie Szymek z portfela już na starcie. Dlatego ostatnio zaczęłam się zastanawiać, czy to nie pora na zmianę lekarza? Te ostatnie miesiące chyba dam radę się przemęczyć…a ulżę koncie w banku. Ile wart dla Was jest komfort psychiczno – fizyczny podczas wizyty u ginekologa?
Innym dylematem, który właściwie wczoraj się rozwiązał jest wybór szkoły rodzenia. Po burzliwej dyskusji z mężem, stanęło na tym że zapisujemy się do Sztumu. Bo blisko, bo podobno dobrze uczą, no i szpital coraz lepiej prosperuje. I przyznam się, że szkoda mi się męża zrobiło, gdy powiedział “możemy rodzić w Malborku – jeśli zdążymy dojechać” : ) Jeszcze dziś, pisząc te słowa śmieję się pod nosem. Dlatego też w swej dobroci postanowiłam oszczędzić Arkowi tego stresu…
Niestety, ale strasznie zraziłam się do ginekologów przyjmujących na NFZ. Pocieszającym jest fakt, że należę do niewielu. Ale uważam, że naprawdę trzeba mieć szczęście. Pozdrawiam
Nie prawdą jest brak wizyt co miesiąc – ja chodzę na NFZ i jeśli była potrzeba (poronienie zagrażające) wizyty i usg miałam co dwa tygodnie. Do tego wszystkie możliwe badania (za darmo!). Komfort psychiczny jest dla mnie bardzo istotny, więc znalazłam lekarza i przychodnię, która mi to zapewniła (dojeżdżałam tam 40 km – ale koszty w ogóle nijak się mają do kosztów prywatnej wizyty).
Może gdybym miała pieniędzy za dużo zdecydowałabym się na prywatne wizyty, ale wiadomo – pieniędzy nigdy za dużo 😉
I to jest właśnie to co nazywam komfortem psychicznym, który bardzo sobie cenię. I chyba właśnie za to jestem w stanie płacić co miesiąc…
Wiem, ze niektórzy chodzą do przychodni i są zadowoleni… no mniej więcej. Ale ja zdecydowałam się na prywatną opiekę i mimo sporych kosztów- nie żałuję. Na NFZ nie ma wizyt co miesiąc i wszystkich badań( toksoplazmozy np)Ja mam ten komfort. Chce usg- włażę i mam usg. Komplet badań bez żadnej łaski. Mąż chce sobie oglądać usg- bez problemu( u nas w przychodni np nie można wchodzić z mężem do gabinetu). Do tego lekarz jest naprawdę super miły i przyjemny. Teraz chodzę do niego do szpitala na usg i ktg więc już nie płacę. Dla mnie taka opieka warta jest wydanych pieniędzy 🙂
Tylko właśnie zaufanie nie pozwala mi zmienić lekarza. Tak jak mówisz – jest ono najważniejsze. Więc płać człowieku i płacz… 😉
Ciężki wybór. Z jednej strony wydatki na lekarza są duże a mało kto narzeka na nadmiar pieniędzy przy dziecku. Z drugiej strony w ciąży się jest tylko kilka miesięcy, więc wydatki na gina się skończą względnie szybko, a są rzeczy na których nie warto oszczędzać.
Do lekarza musisz mieć przede wszystkim zaufanie.