Często słyszę, że bycie dzieckiem w dzisiejszych czasach to ciężkie zadanie. Ciężko się nie zgodzić z tym stwierdzeniem, tym bardziej że bycie matką to równie ciężka rola. Bo choć dzieci i tak rozwijają się – tak wymyśliła to natura – dostosowując się do czasów, to mamy mają ciężej. Muszą być mamą i żołnierzem. Komandosem strzegącym niewinności dziecka, mającym za dowódcę swoją matczyną intuicję.
Jednak zawiść jest wszędzie. Złość, zawiść zazdrość. Czasem po prostu zwykła złośliwość. Dlaczego?
Bo tak.
Bo mogę.
Bo w swoim mniemaniu jestem lepsza.
Bo nudzę się, a Ty masz zbyt dobry humor.
Zbyt dobre życie.
Najwięcej tego widać w internecie, gdzie pozorna anonimowość daje możliwość wyżycia się tym wszystkim frustratkom. Z zasady nie mieszam się w te pseudo dyskusje o gorszym porodzie, macierzyństwie, wychowaniu. Jednak kiedy właśnie takie sytuacje docierają do mnie nie z wirtualnego świata, a z realnego… włos się ca głowie jeży.
Jestem matką jednego dziecka (jak do tej pory) a źródło wiedzy, jak nią być czerpię z książek, artykułów czy innych życzliwych matek. Ale ostatecznie to ja wiem że WIEM co jest najlepsze dla mojego dziecka. To ja znam moje dziecko od momentu poczęcia, pomagałam mu się rozwijać gdy było we mnie, pomagałam uczyć się świata, stawiać pierwsze kroki, poznawać smaki, bodźce…
Skąd wiem?
Ufam sobie tak, jak mój syn ufa mi.
Buńczuczne?
Tak.
Zarozumiałe?
Owszem.
Szanowna Mamo czytająca ten tekst, pielęgnuj w sobie tą pewność, ale nie próbuj narzucić jej innym mamom. Szanuj, jeśli Ty chcesz być szanowana, ucz swoje dziecko przykładem a nie pustymi słowami. I pamiętaj, że to co podarujesz – dziecku, innej matce, drugiemu człowiekowi – wróci z nawiązką…
Bycie matką to wielka odpowiedzialność.
Ufanie sobie to ciężkie zadanie.
Bycie człowiekiem.
To bycie człowiekiem.