Obudziłam się dziś z myślą: piłkarz? tancerz? gimnastyk? czy może łobuz – po tacie? ; ) Mały zaczyna fikanie na całego, ale jeszcze nie przywykłam do tego uczucia. Strasznie dziwne, kiedy czujesz, jak Ci przez minutę – półtora motylki o flaczki zahaczają ; ) No a w związku z tym, że brzusio coraz bardziej się zaokrągla, coraz więcej zużywam kremu przeciw rozstępom. I właśnie… tu się zaczyna ciekawa historia, gdyż wybór wśród tych specyfików jest tak duży, że można oszaleć. Pierwszy, po jaki sięgnęłam to krem firmy AA Ja&Mama. W sumie kierował mną trochę sentyment, bo lubię kosmetyki firmy AA. Zawsze cenowo nie straszyli, a jakościowo też było dobrze… Matko moja, ależ się pomyliłam! Śmierdział strasznie, jak fabryka celulozy. Smarowanie się nim, to była tortura dla mojego nosa (który, co tu ukrywać, w ciąży stał się wrażliwy na wszelkie anomalie). Na szczęście z pomocą pośpieszyła mi szwagierka, która poleciła mi balsam firmy ZIAJA Mamma Mia. Konsystencja bardzo fajna, dość szybko się wchłania, i przede wszystkim nie śmierdzi. Po stosowaniu go przez około dwa miesiące, mogę stwierdzić, że jakiś skutek jest. Nawilża skórę, a kiedy zaczyna brzuszek swędzieć – skutecznie likwiduje swędzenie. Bacznie przy tym obserwuję skórę, czy pojawiają się jakieś podejrzane pręgi i jak na razie cisza. Dodam że parę “starych” i bladych rozstępów balsam ZIAJA rozjaśnił. Jest to miły plus ; ) Do biustu natomiast, kupiłam osobny specyfik: Perfecta Mama. Ładnie pachnie, lekka konsystencja i szybko się wchłania. Idealnie sprawdzał się na początku, kiedy biust bolał mnie niesamowicie i wyglądał jakby zaraz miał wybuchnąć. Jednak odstawiłam go szybko i zastąpiłam ZIAJA, gdyż zauważyłam że “stare” rozstępy się pogłębiły ; ( Także na tą chwilę moim liderem jest ZIAJA. Choć przyznam szczerze, że smarowanie się tego typu specyfikiem traktuję trochę jak placebo. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że czego bym nie użyła, to jeśli mam mieć te paskudy na skórze, to i tak je będę miała. Czy to będzie oliwka, smalec, czy balsam przeciw rozstępom za 20 zł czy za 150 zł. Jednak wiem po sobie, że jeśli miałabym potem pluć sobie w brodę, że nie spróbowałam – to pewnie dostałabym szału. Więc smaruję. O rezultatach na pewno napiszę jeszcze, bo tak naprawdę będą one widoczne dopiero po porodzie. Jedno wiem na pewno: nie poddam się bez walki ; )
Jeden rozstęp?! O matko ! 😉 Będę najszczęśliwsza na świecie jak skończę z jednym rozstępem 😉 Dajesz nadzieje Agatko 😉
I tak trzymaj 🙂 Ja po 4-ce mam jeden rozstęp ale cały czas zastanawiam się dlaczego się nie smarowałam? Coraz częściej myślę, że to dlatego, że inne koleżanki używały a ja chciałam być inna 😛 Ale co tam. Mam co chciałam 😀