Zastanawiam się, o czym Wam tu dziś napisać. I nie jest to, ot tak sobie zadane pytanie. Wychodzę z założenia, że lepiej nie pisać/ nie mówić jeśli nie ma się nić do powiedzenia…Zerkam w kalendarz… Dziś mamy trzydziesty pierwszy maj. Jutro pierwszy czerwca. Za dwa tygodnie Szymon Mikołaj będzie z nami. Będzie oddychał tym samym powietrzem, bez pośredników. Będzie domagał się jedzenia i przebrania pieluchy, by za jakiś czas domagać się coraz więcej uwagi. W naszym, w miarę uporządkowanym życiu, zagości rygor narzucony przez małego człowieczka. Powołanego do życia wspólnie i świadomie. I chociaż nie da rady w 100% przygotować się, to gdzieś pod kopułką kołacze się myśl, że przed nami mnóstwo tych dobrych i ciężkich chwil, przeplatanych śmiechem i łzami. Na razie nasze dziecko jest brzuchem, kopnięciem, obrotem wyczuwalnym pod skórą. Ubrankiem czekającym w szafie, wózkiem wietrzącym się na balkonie. Jest przebłyskiem świadomości w naszej głowie, że za chwilę coś się wydarzy. Za dwa tygodnie będzie rączką, nóżką i spojrzeniem. Pojedynczym krzykiem, kanonadą płaczu, gradem uśmiechów, chmurą gestów i min. Małym człowieczkiem, kartą do zapisania miłością rodziców. Naszą przyszłością i nadzieją.
Próbuje, ale jakoś mi nie idzie… nawet z odsypianiem w dzień jest słabo… 🙁
pięknie napisane!
Wiesz co może nie być łatwo, ba może być ciężko ale będzie też naprawdę wspaniale. I człowiek nawet nie wie kiedy wchodzi w rolę rodzica to jest jak oddychanie 🙂
Wyspij sie kochana 🙂
Pięknie napisane.
2 tygodnie zlecą, nie będziesz wiedziała kiedy. Zaraz będzie 2 tygodnie jak Szymek będzie z Wami, Wasz "nowy" świat.
Dzisiaj miałam podobne przemyślenia, bo nam zostało okrągłe 10 tygodni…
ładnie to ujęłaś 🙂 na razie jest dokładnie jak piszesz- brzuch, który ktoś kopie od środka. Wczoraj mówiłam do męża – dziś z rana tak mnie kopał, pewnie był głodny, jakby był na wierzchu to by pewnie płakał.. już niedługo będą z nami te nasze maluszki :))