U kilku blogo – mam znalazłam wpisy, które mówiły o pięknie jesieni. Polskiej złotej jesieni. Jeden taki wpis był także u mnie. Cóż poradzę, że uwielbiam słoneczną jesień? Że nie ma nic piękniejszego niż złoto i czerwień liści skąpanych w ostatnich słonecznych promieniach? No po prostu nie ma, i koniec ! 😉
Więc, u nas piękna polska jesień, która do jadłospisu Szymona przyniosła marchewkę, soczek marchewkowy oraz soczek jabłkowo – malinowy. Ten ostatni produkcji mojego taty, więc naprawdę pyszny. Marcewki oczywiście z eko – ogródka cioci Iwonki ;), a soczek marchewkowy ze sklepowej półki. Póki mogę, i mam możliwości, to sama przygotowuje Szymonowi warzywka na bieżąco. Jednak pod tym względem na razie czuję się trochę ograniczona. Nie wiem tylko czy faktycznie tak jest, czy moja inwencja po prostu zdechła? No bo Szymcio dostanie: marchewkę, ziemniaka, kalafiora… i co dalej z warzyw? Czarna dziura w mózgu i nie wiem. Ok, z owoców: jabłko, gruszka, banan… i czarna dziura. Naprawdę się zacięłam. Zacięłam także chyba pod względem “słoiczkowym”, bo skusiłam się by kupić młodemu słoiczek na spróbowanie. Ostatecznie go nie spróbował, i stoi zamknięty. Dlaczego? Bo mądra mama w domu przeczytała skład i dowiedziała się, że oprócz moreli w HIPP’owym słoiczku jest jeszcze cukier, grysik ryżowy i skrobia ryżowa. Może i przesadzam, może i dramatyzuje… ale czy to źle że wolę by moje dziecko dostało MORELĘ a nie morelę i coś tam… ? Przyznam szczerze, że jeszcze trochę i stanę się zajadłą przeciwniczką słoiczkowych pokarmów. Łatwo, miło i przyjemnie: kupić, podgrzać, dać. I absolutnie nie krytykuje tu nikogo. Po prostu chciałabym żeby mój Gnomek poznał smak owoców a później różnych “dodatków” – jeśli tak zdecyduję ja, a nie producent.
A Szymek kalafior wcina – ku mojemu zdziwieniu 🙂
Widzę, że rozkręciliście się na całego z jedzonkiem. U nas to dopiero początki…
słyszałam właśnie, że zdarza się że ze słoiczków rosną niejadki…
ZAWSZE naturalne, zrobione w domu, zerwane z drzewa itd bedzie zdrowsze niż coś ze słoika. Amen
U nas w kombinacjach wszelakich lecą: marchew, pietruszka, kalarepa, brokuły, kalafior (najmniej lubiany), dynia, burak, fasolka szparagowa, ziemniaki, seler, groszek, brukselka (ostatni hit!), papryka, pomidor.
Z owoców: banan, jabłko, gruszka, melon, arbuz, maliny (teraz już właściwie wspomnienie, podobnie jak i truskawek), nektarynki, brzoskwinie, kiwi, ananas, śliwka.
Owoce najczęściej z kaszką, kleikiem ryżowym, albo i same. Warzywa mieszamy w różnych kombinacjach, raz w tygodniu dodajemy mięso, także z ryby, co drugi dzień pół żółtka, no i staramy się pamiętać o odrobinie oleju rzepakowego. A, czasem dorzucamy ryż.
Czasem sami byśmy z chęcią Bąblowi takie danie zjedli sami;)
U nas była już marchewka, dynia, ziemniak, jabłko, kalafior i brokuł- te dwa ostatnie warzywa kompletnie nie smakowały mojej córci 😀
I słusznie! Tym bardziej, że ciężko potem przejść ze słoiczków na samodzielnie wykonane obiadki 🙂
A czy ja też bym mogła prosić? Bo mam podobny problem…
<3
wysłałam. mam nadzieję, że się przyda:)
bardzo po proszę skan 🙂 może wypełni ciemne dziury w mojej główce 😉
A ja w składzie gerberka ze śliwką znalazłam cukier… no nie, nie zgadzam się na to i już, zdrowy start ma być cholera a nie cukier.
Słuchaj, leć sezonowo: dynia, cukinia, burak, kalarepa (naprawdę polecam), można szpinak świeży dostać, pietruszka, seler, fasolka szparagowa, brokuł- teraz jest mnóstwo warzyw wspaniałych, świeżutkie:) Jeśli chcesz to mogę Ci przesłać skany przepisów z książki "u malucha na talerzu"-dobra inspiracja:)