Jak Matka mięknie na starość…

Chyba to już drugi wpis, który zacznę od “uffff…. tydzień się kończy”. Tak naprawdę to cała nasza czwórka (tak, pies też) ma ciężki czas adaptacji. My – dorośli – w sklepie, Szym w przedszkolu, a Gratis w pustym domu.
Ciągle się dziwię jaka zrobiłam się miękka. Tzn. nie tak, że moje dziecko skacze mi po głowie, ma wszystko czego zapragnie a jakiekolwiek granice nie istnieją . . . ale kiedy zachrypnięty i umęczony przez katar malec, kładąc się do łóżka, obejmuje mnie chudziutkimi ramionkami i mówi że nie chce iść jutro do przedszkola, czuję że jestem na granicy emocjonalnego rozchwiania. Mam ochotę kopnąć w dupę swoją nową działalność gospodarczą (jeśli tylko znajdę jej dupę), wysadzić w powietrze wszystkie przedszkola świata, przegonić cały nieprzyjazny świat i nie musieć posyłać więcej Szymonka do przedszkola. 
Oczywiście zdrowy rozsądek każe mi się puknąć w czoło i wziąć się w garść. 
Nie wiem tylko, kto ma więcej szczęścia dzisiejszego wieczoru, mój zdrowy rozsądek , Szym czy ja. 
Dzięki Ci dobry losie, że jutro sobota!

Dodaj komentarz