Co rano przeżywam szok. Nie mogę uwierzyć, jak bardzo moje dziecko potrafi być kreatywne, gdy w perspektywie jest wyjście do przedszkola.
Akty desperacji zaczęły pojawiać się już wczoraj wieczorem. Szym przeczuwał, że laba się skończyła a w poniedziałek czeka Go przedszkole.
Więc z góry zapowiadał w niedziele wieczorem, że będzie płakał. Dużo, dużo… I tak zrobił. Jednak plan był bardziej zakrojony niż spodziewali się starzy.
Rano udawanie, że się śpi, po wyjściu z łóżka nie ubieranie się za wszelką cenę, granie na rodzicielskim sumieniu, rzucając w szlochu “ja nie chcę do przedszkola! Bo będę tęsknił! Bo będę płakał!”
Okrutni rodzice swego dopięli, dziecko odebrali po 14. Szym z tego szczęścia rozpłakał się, pochwalił, że zjadł budyń i oznajmił że “nie chce już do przedszkola!”
I wieczorem zaczął znowu wcielać plan w życie. Myć nie, choć stopy tak czarne, że z łatwością giną na asfalcie, Potem poświęcił czytanie bajki i upierał się, że nie chce czytać i spać, choć ledwo na oczy patrzył… w końcu jednak spać poszedł. Gdy Matka zajrzała pół godziny później dalej walczył ze snem. I resztą sił wydusił, że “nie chce jutro do przedszkola”
Serce się Matce ścisnęło, ucałowała dziecię mocno.
M: Nie myśl synku o jutrze. Śpij smacznie i nie martw się. Wszystko będzie dobrze… Kocham Cię bardzo mocno…
Sz: Dobzie… Dobjanoc…
Jak to przeżyć się pytam??
Mam nadzieje, że lepiej niż nasz 😉 powodzenia 🙂
Jestem ciekawa jak mój zareaguje 🙂