Ja już wiem…

… że 10 czerwca mam się zgłosić do szpitala. Skierowanie mam już w łapce. Jutro tylko jeszcze raz do laboratorium, zrobić posiew, i jeśli nic się nie wydarzy wcześniej – 03.06 ostatnia wizyta u mojej lekarz. Czyli wielkie odliczanie można zacząć. Kiedy sobie pomyślę – to trochę się boję. Szpitale, igły, skalpele… brrrr… naprawdę staram się nie myśleć na ten temat, ale jak nie myśleć, gdy w zasadzie wystarczy tylko dokończyć przygotowania i po prostu skreślać dni w kalendarzu? Trzydziesty piąty tydzień. W trzydziestym dziewiątym powinnam już być pojedyncza i wracać do siebie starej. W zasadzie, gdybym miała podsumować cały ten bałagan zwany ciążą, to tak strasznie nie jest. Gnomek na początku dał nam – a raczej mi – w kość. A potem jakoś poszło. Teraz w zasadzie dokucza mi kręgosłup i zaczynają biodra i boki brzuszka. No i brzuchol ciąży coraz bardziej. Po dzisiejszym dniu mogę też stwierdzić, że upały też nie będą mi służyć… kostki trochę opuchnięte, i nogi ociężałe. Poza tym naprawdę nie mam na co narzekać. Moja lekarz stwierdziła, że naprawdę mam ładną i książkową ciążę. Mały jest ładnie ułożony, szyjka powoli się przygotowuje. A tu lipa… aż szkoda, że nie będzie porodu naturalnego. No, nie będzie pani doktor, nie będzie! Chciałabym, aczkolwiek nie podejmę ryzyka utraty wzroku…
Co ciekawe, mojego męża trapił sposób rozwiązywania ciąży przez planowane cesarskie cięcie. Jak powszechnie wiadomo, taka operacja planowana jest zazwyczaj w 39 tygodniu ciąży, gdy organizm nie daje jeszcze sygnału do startu w postaci skurczy i innych porodowych rewelacji. No nic, że żona próbowała tłumaczyć. Jak to stwierdził mąż – co fachowiec, to fachowiec. I poszedł spytać pani doktor. Oczywiście, najlepszym sposobem przyjścia na świat maleństwa jest poród naturalny. Poród naturalny nie ma jako takiego strategicznego znaczenia dla organizmu kobiety, jednak cała droga jaką musi przejść berbeć przygotowuje go między innymi do oddychania. Nie jest to regułą, ale się zdarza dość często że Gnomek wyciągany z brzuszka po prostu zachłystuje się i potrzebuje pomocy przy oddychaniu, bo szok wywołany wyrwaniem z jego dotychczasowych warunków jest tak duży. Cała droga, jaką bobas musi przejść w trakcie porodu przygotowuje go do oddychania. Ponad to uważa się, że dzieci, które przyszły na świat tą metodą są spokojniejsze, bardziej ospałe. Przynajmniej na początku. Wyliczać można bez liku, plusów – minusów. I tak w kółko. Przede wszystkim cesarki nie powinno się traktować jako zabiegu. Jest to poważana ingerencja chirurgiczna w organizm – a więc operacja. A po operacji wiadomo – konieczna jest rekonwalescencja. Może ktoś powie, że jestem mądra, bo ominie mnie cały trud i ból porodu. Jednak moja cesarka to nie moje “widzi mi się” i gdybym mogła ominąć salę operacyjną – zrobiłabym to bez wahania. Najbardziej przemawiają do mnie trzy argumenty: krótka rekonwalescencja i szybki powrót do normalnego funkcjonowania a także najlepszy sposób przyjścia na świat dziecka.
A odpowiadając na pytanie męża – nie czeka się z cesarką do skurczy, bo często akcja tak się szybko rozkręca, że można nie zdążyć. A wyciągnąć dziecko z kanału rodnego to nie taka łatwa sprawa.
No, to razem z mężem wiemy już wszystko… teraz pozostaje tylko skreślać dni w kalendarzu.

Ten post ma 7 komentarzy

  1. Paula

    I forma sprzed ciąży 😉 nie mogę się doczekać 🙂

  2. Paula

    Mam nadzieję, że będzie tak jak mówisz 🙂

  3. Paula

    Czyli – co ma być to będzie. Zdrowe podejście, a to najważniejsze 😉

  4. Unknown

    Na nic nie ma reguły. Jak trzeba mieć cesarkę to trzeba. Lekarze tez muszą dbać o zdrowie przyszłej Mamusi. Poza tym, najważniejszy jest efekt końcowy… Twój Maluszek w Twoich ramionach…

  5. misshalfway

    Fajnie, że już wiesz 🙂 I spokojnie, szpital wcale nie jest taki straszny.. Zwłaszcza, że to tylko jakieś 3 dni. Za to radość, jaka Cię czeka, jest nie do opisania 🙂

  6. Sierpniowa Mama

    A mi szczerze mówiąc jest wszystko jedno, jak będę rodzić, może to wyda się egoistyczne z mojej strony bo wiadomo poród naturalny jest lepszy dla dziecka bla bla bla.. Nie będę rozpaczać, jeśli okaże się, że czeka mnie cesarka i jakoś specjalnie nie będę przeżywać faktu, że np nie będę mogła rodzić naturalnie.

  7. o to masz:) ja się wlaśnie dowiedzialam ,że bedę rodzić 26 maja:) a niby miałam termin na 14 czerwca.Ponieważ dzidzia już warzy ponad 3 kilo więc na pewno nie doczekam:)

Dodaj komentarz