Ile warte jest rodzicielskie “nigdy” ?

Czasem budzę się rano i myślę sobie, że osiemnasty tydzień już trochę zobowiązuje. Czasem myślę sobie, jak to było w i po pierwszej ciąży. Za dziewięć tygodni Szymon skończy pięć lat, a za około 23 tygodnie będzie nas o jedno więcej. Przy tych wszystkich cyferkach, tygodniach i biegnącym czasie jedno wiem już dziś  na pewno. Nigdy, ale to nigdy nie mów nigdy

Po pierwszej ciąży było wiele nigdy. Pierwsze podstawowe to “żadnej więcej ciąży”. A dziś już mam za sobą zdechły trymestr (bo pierwszy trymestr zawsze jest zdechły), powrót do żywych i falowy przypływ energii drugiego trymestru.
Kolejne nigdy jakie raczyła mi przypomnieć Klaudyna dotyczyło chustonoszenia i motania. Dziś bogatsza o doświadczenie pierwszej ciąży i biegnącego czasu, w myślach odszukuje położenie mojej chusty. Bez ciśnień, bez spinki i ze świadomością że każde dziecię jest inne planuje podejść do tematu drugi raz. Nie ukrywam Klaudyno, że trochę w tym Twojej winy i Twojego insta – zwyczajnie po ludzku pozazdrościłam Ci tych kolorowych chust i zadowolonego Brunka 😉 
Przy Szymie przerażały mnie wielorazowe pieluchy. Nie brałam ich nawet pod uwagę, a dziś poważnie rozważam zakup tego wynalazku. Nie jestem na tyle szalona by wypierać się używania jednorazowych pieluch. Ale jeśli uda mi się na nich zaoszczędzić – to dlaczego nie?
Kolejny element z którego nie do końca zdawałam sobie sprawę to torba do wózka. Element ułatwiający logistykę pod kątem wszelakich wyjść, spacerów i innych takich. Do sprawy planuję podejść ambitnie – uszyję sobie, gdyż ta w “komplecie”  do wózka mówiąc delikatnie była niepraktyczna, a wydawanie kilkuset złotych na wypasioną torbę jest zupełnie nie w moim stylu.

Tak jak pisałam na wstępie, czas biegnie nie ubłaganie i zanim się  zorientuję będę się wybierać do szpitala. Niesiona chwilowymi falami entuzjazmu przeglądam i szukam nowinek z serii “wyprawka noworodka” itp itd. Z czystej ciekawości sprawdzam, ile zmieniło się od czasu mojego pierwszego brzucha, i jak na razie stwierdzam że nie wiele. Poza małymi nowinkami od szalonych producentów próbujących zarobić na młodych rodzicach, podstawą wyprawki dalej jest łóżeczko, wózek, wanienka, ubranka i pieluchy. Reszta, to tylko dodatek zależny od naszej zachcianki, bez których można by się obejść.
A “nigdy”? No cóż, pierwsza ciąża i pięciolatek w domu wyleczyły mnie skutecznie z głupiego przyzwyczajenia nadużywania tego słowa.
Rodzic w desperacji, to rodzic w desperacji. Brzytwy się chwyci i nie zawaha 😉

Ten post ma 5 komentarzy

  1. Strojne Szaleństwa

    Każdy ma pewnie swoje "nigdy", które powtarza, a życie potem robi z nim porządek.
    Życzę Ci jak najlepszego przeżycia tej ciąży. I oczywiście zapraszam na Strojne Szaleństwa :))

  2. Paula G.

    Nie będę dziękować, a przynajmniej nie głośno 😉 dzięki za odwiedziny 🙂

  3. Paula G.

    Ale czasem samo powiedzenie "nigdy" przynosi ulgę 😉 choć na chwilę 🙂 a potem życie weryfikuje 🙂

  4. Karolina Żynda

    Sama w pierwszej ciąży wiele razy powtarzałam ,,nigdy". I oczywiście w ogóle się to nie sprawdziło. 🙂

Dodaj komentarz