Z czystym sumieniem mogę je nazwać literaturą “light” i porównać do artykułów spożywczych, które są tak nazywane. Nie wnoszą nic zdrowego, a czasem nawet mają więcej chemii niż te bez “light”. Podobnie jest z tego tupu literaturą, nic nie wnosi, a czasem baaardzo odrealnia spojrzenie na świat. To jedna z moich zbrodni przeciwko książkom.
Druga?
Nie cierpię e-booków, ale korzystam z Kindla. W parku, na ławce, w pociągu, w drodze. Łatwiej, przyjemniej. Taniej. To ostatnie do mnie przemawia szczególnie, gdy dopadł nas kryzys finansowy i wydanie 40 złotych jest oczywistym wydatkiem na mleko a nie na książkę. Po prostu mój fanatyzm książkowy (zapach druku, kleju, ciężkość książki w dłoni, podziwianie egzemplarza na półce…) przegrał z praktyczną ekonomią. Choć raz w miesiącu staram się kupić książkę (i przeczytać, oczywiście, a nie zostawić do zakurzenia) to jednak moim przyjacielem z przymusu stał się czytnik. A więc, dla relaksu, dla odmóżdżenia czytnikuję literaturę light. Takie oto grzechy przeciwko książkom popełnia młoda matka.
Czytanie blogów to "blogówka" ;]
uwielbiam czytać książki papierowe, czytnik… to nie dla mnie… żałuję tylko, że czasu mało na czytanie, bo rozumiem, że czytanie blogów się nie liczy 😉
A ja nie cierpię czytać na jakimkolwiek urządzeniu elektronicznym…. kocham książkę jako przedmiot, przewracanie kartek, zapach, tak jak pisałaś… a ponieważ wydatki okolodzieciowe to znaczne obciążenie dla naszego budżetu to szperam za okazjami- zazwyczaj z powodzeniem. Dobrze, ze wrezcie mam trochę czasu na czytanie
To może czytaj na głos? 🙂 Jakieś wierszyki, rymowanki, bajki…. 🙂
Przyjęłam podobny system ostatecznie. Taniej, praktyczniej 🙂
ciesz się i choćby z tych light zapychaczy! ja wstyd się przyznać o pól roku przeczytałam 4-5 książek. A teraz Tymo jak tylko widzi, że coś chcę czytać przy karmieniu to z rąk mi wyrywa.
Kupuję książki tylko te ulubione (czyli już przeczytane) bo czytam e-booki, a czytam e booki między innymi dla tego, że dają możliwość czytania w łóżku bez zapalania światła 😀 Papierowe książki obowiązkowo dla młodego innych sobie dla niego nie wyobrażam.
przyznam, że nie jestem aż taką ignorantką;) do biblioteki się Zapisałam, ale mąż na mnie krzuczał bo regularnie płaciłam kary za nieoddanie książek w terminie….:(
Ciesz się, należysz do tych dwudziestu kilku procent Polaków, którzy w ostatnim roku sięgnęło po chociaż jedną książkę. Ja odmóżdżam się kryminałami. Od czasu do czasu zmobilizuję się do czytania elektronicznych książek, ale zdecydowanie bardziej wolę się wybrać do biblioteki. Pozdrawiam. Mól książkowy.
Hmmm.. Ja też kiedyś czytałam niezliczone ilości książek. A teraz… ostatnio przeczytałam (prawie) pierwszą od kwietnia książkę, która nie jest poradnikiem 😉 Zajęło mi to całe dwa tygodnie (szok!)
rozgrzeszenia udzielam.
To może biblioteka skoro czytnik Ci nie podchodzi?